wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdział 11.

Koszmar, który Laura przeżyła ubiegłej nocy całkowicie przegonił jej sen z powiek. Dziewczyna nie mogła długo zasnąć, jednak wraz z nadejściem świtu jej wszystkie troski pochłonęła jasna fala światła słonecznego przebijającego się przez zaciągnięte żaluzje. Brunetka czuła
jak zmęczenie powoli powraca i daje się we znaki, toteż długo nie musiała czekać aż pochłonie ją całą. Już po chwili zasnęła wtulona w poduszkę oplatana ciepłymi i coraz mocniejszymi promieniami słońca. 
Obudził ją szelest w jadalni i rozmowa dwójki ludzi. Laura z początku nie wiedziała co się dzieje, ale po niepełnej minucie, odzyskała przytomność. To byli jej rodzice. Brunetkę ucieszyła myśl, że są w domu. Tak bardzo się za nimi stęskniła mimo wszystko. Ubrała się i jak najszybciej zbiegła na dół. Jej rodzice istotnie siedzieli w jadalni i dokańczali śniadanie
- Cześć mamo, cześć tato- odezwała się brunetka schodząc ze schodów
- Lauro, kochanie. Jak dobrze cię znowu widzieć - odparł ojciec unosząc głowę
- Córeczko, jak tam podróż?- spytała matka
- Bez żadnych problemów
- To dobrze. Zjesz z nami śniadanie? - spytała po chwili
- Z miłą chęcią - dosiadła się do nich biorąc do ręki bagietkę
-No a twój apartament - zaczął niepewnie ojciec - Wszystko tam w porządku? 
- Tak, oczywiście. Dlaczego pytasz?- spojrzała z zaciekawieniem biorąc kęs bagietki do ust
- No bo, widzisz. Ja nie rozumiem, dlaczego w takim razie wróciłaś do NY- odchrząknął
- Stęskniłam się za rodzicami. Dziwi was to? 
- Nie, no. Ja rozumiem, ale sądzę, iż kochanie powinnaś lepiej wydawać otrzymane od nas pieniądze- powiedział niepewnie
- Masz mi za złe, że postanowiłam was odwiedzić?- brunetka poczuła się urażona
- Lauro, tacie nie o to chodziło. Po prostu.. mamy teraz lekkie problemy z firmą i musimy to wszystko ogarnąć- mówiła spokojnie
- I ja wam w tym przeszkadzam?!- uniosła się jeszcze bardziej
- Słońce, to nie tak. Naprawdę bardzo cię z tatą kochamy, ale.. -przerwała
-Ale co?! Wcale mnie tutaj nie chcieliście?! To po co ta udawana troska "Dobrze cię znowu widzieć,  Córeczko, jak tam podróż?" ! Jeśli tak bardzo chcecie, to postaram się stąd wyjechać jeszcze dzisiaj!- dziewczyna odwróciła wzrok i założyła nogę na nogę
-Kochanie, wcale nie musisz wyjeżdżać. Możesz zostać tak długo jak będziesz chcieć- matka wyglądała jakby faktycznie martwiła się o córkę
- Wiecie, co. Najpierw mówisz, że moja wizyta nie jest dla was wygodna, a potem, że mogę jednak zostać. Mam tego dość- wstała od stołu- A, i dziękuję za śniadanie. Rodzice - położyła nacisk na ostatnie słowo i skierowała się do wyjścia. Wychodząc zdążyła usłyszeć jeszcze kłótnię rodziców
-No i popatrz coś narobił tą swoją dosadną szczerością! Jak córka nie będzie chciała nas znać, to będzie to twoja wina!- krzyczała pani Marano
-Moja wina?! Kobieto, wiedziałaś w jakiej jesteśmy sytuacji! Po co sprowadziłaś Laurę?! Mało mamy problemów?!
-Ja jej nie sprowadziłam. Zadzwoniła do mnie. Miałam jej odmówić?! A co jeśli ona faktycznie ma jakieś problemy?! Może ktoś ją prześladuje i chciała się tu ukryć! -pani Marano mówiła z coraz większym przejęciem
-Jeszcze tego brakowało, by córka sprowadzała nam tu terrorystów, a tak poza tym, jest duża. Poradzi sobie- mówił z obojętnością
-Damiano, ja nie wyrzucę córki z domu! 
-Ech, kobiety i te ich dobroduszne serca- westchnął- Jeśli chce to niech tu mieszka, ale nie po to kupiliśmy jej apartament. Poza tym, to ona chciała się od nas wyprowadzić, więc niech teraz nie narzeka 
-Daj już spokój, dobrze?- pani Marano próbowała uspokoić męża- Zmądrzeje i wróci do siebie.
Laura nadal stała za drzwiami. Nie mogła uwierzyć, że jej ojciec byłby w stanie ją wyrzucić. Jak dobrze, że chociaż mama zawsze starała się być mimowolnie po stronie córki. Z dwójki rodziców, to ona dawała jej największe wsparcie. W sumie to tylko ona je dawała. 
Brunetka szła przed siebie. Nawet nie zauważyła kiedy zdążyła dojść do Central Parku. Siadła na ławce i podparła łokcie o kolana
-A co taka ładna panienka robi tu sama?- usłyszała za swoimi plecami
-Nie wiem czego pan ode mnie chce, ale proszę zostawić mnie w spokoju- odpowiedziała ponuro nawet nie sprawdzając, kto czai się za jej plecami
-Naprawdę Lauro, nie poznajesz mnie?- usłyszała śmiech
-No nie wierzę! - brunetka odwróciła się i ujrzała jego sylwetkę
-Witaj Lauro- usłyszała głos wysokiego blondyna .....


-------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak, wiem, że długo nie pisałam. Tak, wiem, że rozdział jest krótki i daremny. Możecie mnie ukatrupić. Tym razem  pozwalam ;__;


4 komentarze:

  1. Ciekawe kto to?
    Dawaj szybko nexta

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały jest, nie pisz głupot :))
    Czekam na next ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział :*
    Kto to?
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Super dawaj szybko nexta. Zapraszam do mnie http://raura-i-inni.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń