piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 14.

W poprzednim rozdziale:

 -To wszystko przez tego blondyna z Kalifornii, prawda?- warknął- Kochasz go, prawda?
- Skąd wiesz o Rossie?- wywołał kolejne zdziwienie na twarzy Laury
................................................
- Co załatwiłyście?- dopytywał się Ross
- Możesz lecieć do Nowego Jorku. Lana będzie czekać na ciebie. Podam ci jej numer. Zadzwonisz do niej, gdy będziesz na miejscu. No i... gdyby Laura nie zechciała wrócić to przenocujesz u Lany- odparła Alex

...............................................

- Możecie przestać udawać, że wam na mnie zależy? A z resztą, ja i tak już podjęłam kolejną decyzję!- zdenerwowana brunetka wbiegła na górę

***
Po raz kolejny Laura zawiodła się na swoich rodzicach. Próbowali odgrywać przedstawienia jak to się o nią troszczą, a jacy byli naprawdę? Tylko ona to wiedziała. Sęk w tym, że wszyscy licealni przyjaciele Laury myślą jakich to ona ma wspaniałych rodziców. Fakt, kochała ich, ale ich sztuczne zachowanie przy odgrywaniu roli idealnych rodziców doprowadzało ją do szału. Teraz się martwią, gdzie bywam po nocach? A co robili te dwa lata temu, gdy faktycznie trzeba było mnie przytemperować? To gosposia pytała zawsze kiedy wrócę i czy mam czym wrócić. Pomyślała. Dla nich zawsze było tylko ważne, że w ogóle wracałam do domu. Usiadła na łóżku. Muszę powiedzieć to sobie szczerze. Przylot tutaj nie miał sensu od samego początku. Co ja myślałam? Że zastanę moich odmienionych rodziców? Że teraz wszystko się ułoży? Ale ja byłam naiwna! Co tu robić dalej? Rozmyślała.Zaczęła przeglądać swój telefon. Coś ją tknęło. Weszła na kontakty i zadzwoniła.
- Halo?- usłyszała w słuchawce
- Kyle? Ja przemyślałam twoją ofertę..
-------------------------------
- Ross, ty naprawdę chcesz tam lecieć?- spytała Alex czekając z nim na lotnisku
- Już ci mówiłem. Muszę to zrobić! Przynajmniej spróbować- westchnął.
Po chwili usłyszeli głos z głośnika.
- To mój lot. Alex, już pora na mnie- uśmiechnął się
- Wracaj szybko- odwzajemniła uśmiech, a już po chwili blondyn zaczął kierować się do bramki
- Ale z Laurą!- krzyknęła z oddali
- Taki mam zamiar!- puścił jej oczko, a chwilę potem zniknął w tłumie.
--------------------------------
- Jak to dzwonisz, by mi powiedzieć, że ze mną nie lecisz?- zdziwił się Kyle
- No właśnie.. tak jakoś samo wyszło. Długo nad tym myślałam i byłabym skłonna z tobą lecieć.. ale nie potrafię. W ogóle, cały ten przylot do NY był zupełnie bez sensu!- zaczęła się tłumaczyć- Czysty impuls z mojej strony, nic więcej
- To po co to wszystko ci było? Ten nasz wspólny wypad i nocowanie..
- Kyle, ja dopiero wczoraj się dowiedziałam, że coś do mnie czujesz
- Ty oczywiście nie czujesz tego samego do mnie- zrzedniał
- Niestety, przykro mi
- Ale.. przyjaźnimy się nadal?
- Zawsze będziemy przyjaciółmi- uśmiechnęła się
- Co planujesz dalej?
- Prawdopodobnie będzie to kolejny impuls z mojej strony. Rozumiesz sam. Ludzie pędzą jak ten wiatr. Jednego dnia jesteś w Stanach, a kolejnego już w Hiszpanii- zamyśliła się- No nic. Życzę ci miłego lotu
- Dzięki. To.. cześć-odparł
- Cześć- rozłączyła się i podeszła do okna. Chwilę myślała nad tym co robić dalej, a potem uśmiechnęła się do siebie i podjęła kolejny krok w swoim życiu.
------------------------------------
Samolot zbliżał się do lądowania. Blondyn trochę się zaniepokoił. Nie wiedział jak ma rozmawiać z Laurą. A co jak nie będzie chciała go słuchać? Tuziny czarnych scenariuszy przeleciało mu przez głowę. Uspokój się, jesteś tu dla niej. Powinna to docenić. Pomyślał. Samolot wylądował. Chłopak znowu się zaniepokoił. Był na drugim końcu kraju. Wyszedł z samolotu i rozejrzał się. Wyciągnął z kieszeni kurtki pomiętą kartkę i wystukał numer na ekranie telefonu.
- Halo?- usłyszał melodyjny głos w słuchawce telefonu
- Cześć, tu Ross. Kolega Alex. Możesz mi powiedzieć, gdzie teraz.. jesteś- obrócił się, bo usłyszał swój głos w telefonie dziewczyny stojącej obok
- Ty jesteś Lana?- spojrzał na wysoką, szczupłą dziewczynę o ciemno-kasztanowych włosach w białej koronkowej sukience i wysokich obcasach
- Tak- przyjrzała mu się badawczo- A ty pewnie jesteś..
- Ross, miło mi- podał jej rękę- Wiesz.. Laura wspominała, że jesteś ładna, ale nie, że aż tak ładna- zmierzył ją wzrokiem
- Przyjaciółka twierdzi, że jestem ładna?- zaśmiała się- Niezły komplement
- Nie, no. Ja też tak twierdzę
- Wiesz? Też jesteś niczego sobie. Nie rozumiem, co odbiło tej mojej Lari, że uciekła od tak fajnego chłopaka- poprawiła mu kołnierz w kurtce. Chłopak uśmiechnął się do siebie. Laura w takim razie nic jej o mnie nie mówiła. To i lepiej dla mnie. Pomyślał
- Czasami to ja nie rozumiem dziewczyn-westchnął próbując wzbudzić zainteresowanie swoją osobą u ciemnowłosej
- Ja też ich nie rozumiem. Laura tak po prostu spakowała się ze mną do samolotu. Nawet nie powiedziała, dlaczego- narzekała, chłopak spuścił głowę- Ty wiesz?
- Co?- ocknął się- Nie, nie wiem- skłamał
- No nic. Chodź, zaprowadzę cię do swojego apartamentu. Chwilę odpoczniesz. Potem pokażę ci, gdzie mieszka Laura- uśmiechnęła się ciągnąc chłopaka za rękę.
- Nie masz mi za złe, że zabieram ci przyjaciółkę do Kalifornii?- spytał niepewnie
- Nie. To jej życie. Jeśli będzie chciała to wróci. Poza tym i tak teraz nie mam czasu się z nią spotykać. Dostałam pracę w fajnym butiku i normalnie to mnie w tygodniu nie ma w domu. Masz szczęście, że zaczął się weekend, chociaż z zasady to ja w weekendy imprezuję, ale tym razem zrobię wyjątek- uśmiechnęła się, a on odwzajemnił uśmiech.
- Mniejsza o to. Jasne, że mogłabym poprosić Lari, by została, no ale po co? Moim zdaniem nie wypada podporządkowywać sobie kogoś do własnych zachcianek- mruknęła. Chłopak milczał. Lana spojrzała na niego, jakby wyczekiwała odpowiedzi
- Nie, no. Pewnie... pewnie masz rację- odparł po chwili- No, a dawno masz już pracę?- zmienił temat
- Od dwóch miesięcy. Jestem dorosła. Potrafię zapracować na siebie- odpowiedziała- A ty? Pracujesz, studiujesz?- spytała po chwili
- Ani jedno ani drugie. Rodzice przelali mi pieniądze na konto, więc nie muszę się martwić. Pokłóciłem się z nimi i wyprowadziłem. Oni nie mieszają się w moje życie, a ja w ich, no i jakoś leci. Mam jeszcze starszą siostrę, ale wyprowadziła się już dawno. Nie wiem, gdzie przebywa- westchnął
- Wiesz? Masz podobną sytuację do Laury. Ona też nic nie robi, bo ma kasę. Ja nie studiuję, bo nie mam odpowiednich predyspozycji. a wy nic nie robicie, bo wam się nie chce- zauważyła
- No, ale to chyba nie moja wina
- No, nie. Chociaż.. powinniście się jakoś ustatkować
- Też nie mam predyspozycji. Ledwo zdałem, a praca mi się jakoś nie widzi
- To co ty zamierzasz zrobić?
- Nie wiem tego. To... chodzisz na imprezy każdego weekendu?- znowu zmienił temat
- Ja tam się nie mieszam. To wasze życie i tak, jestem młoda. Muszę się wyszaleć- puściła zalotnie oczko
- Mi tam takie podejście odpowiada- uśmiechnął się
- Co innego Laura. Zabrałam ją raz z Alex na imprezę. Uciekła po kilku minutach- Lana przewróciła oczami
- Poważnie?- udawał zdziwionego. Tak naprawdę w tej chwili przypomniało mu się jak zmusił brunetkę do wspólnego tańca
- No, a potem jeszcze miała pretensje, że bawiłyśmy się bez niej- kontynuowała
- Ja to bym się raczej cieszył, że nie muszę siedzieć w domu
- No właśnie- przytaknęła mu. Weszli do wysokiego wieżowca, a następnie skierowali się do windy
- Mieszkam dość wysoko, więc trochę sobie pojedziemy- odezwała się po chwili
- Zawsze ciekawiło mnie jak to jest mieszkać w takim drapaczu chmur
- Zaraz zobaczysz- winda otworzyła się i zaczęli iść długim korytarzem pełnym drzwi
- To tutaj- stanęła przed jednymi z nich, otworzyła je i wpuściła chłopaka do środka. On od razu podszedł do okna i zaczął się rozglądać
- Ale tu wysoko - wpatrywał się w panoramę miasta jak w obrazek
- Przyzwyczaisz się- mruknęła
- Nie, no. Podoba mi się. Widać stąd dobrze Manhattan
- Słuchaj, chcesz coś do picia?- spytała nalewając do szklanki lemoniady
- Nie, dzięki. To co? Pokażesz mi gdzie mieszka Laura?
- Już, teraz?- zdziwiła się- Jesteśmy w centrum. To kawał drogi stąd. Będę musiała wezwać taksówkę
- Spoko. Zapłacę- wzruszył ramionami
- Swoją drogą, jesteś bardzo niecierpliwy- szturchnęła go- Poczekaj, najpierw sobie zapalę- sięgnęła po paczkę papierosów- A ty palisz?
- Czasami- mruknął- Odzwyczajałem się przez kilka miesięcy, ale chyba raz mi nie zaszkodzi
- To trzymaj- podała mu papierosa i zapalniczkę- Ale chodź na balkon. Lepiej żeby sąsiedzi nie wyczuli dymu, bo będzie nieciekawie
- Jakieś doświadczenie?- zaciągnął się
- Nawet kilka- przewróciła oczami i obydwoje wyszli na zewnątrz.
Chłopak ponownie zapatrzył się na panoramę Nowego Jorku
- Ej, Ross- chłopak obrócił się, a Lana chuchnęła mu dymem w twarz i zaczęła się śmiać
- No wiesz. Jak tak możesz?- obraził się sztucznie
- To tak odnosisz się do dziewczyny, która pozwoliła ci tu nocować?- zaśmiała
się - Tą rundę wygrałaś- powiedział z rezygnacją
- Czas się zbierać- powiedziała po chwili- Ross?- chłopak zapatrzył się na nią
- A, racja! Przy tobie na chwilę zapomniałem o.. Laurze- zrzedniał
- Zamówię taksówkę- odezwała się po chwili ciemnowłosa nie mogąc przez chwilę dojść do siebie. Wyszła zostawiając go samego. Kurczę, co ja wyprawiam? Przyleciałem tu dla Laury, nie dla jej kumpeli, która swoją drogą jest mocno pociągająca. Staram się myśleć trzeźwo, ale wprost upijam się widokiem Lany. Co ona ma takiego w sobie, czego nie ma Laura? Umm.. pewność siebie, niezależność, jest bardziej rozrywkowa. Okay, różnią się od siebie. Na dystans od Lany trzymała mnie tylko myśl, że jeszcze dzisiaj mogę zobaczyć się z Laurą. No, bo w końcu zależy mi na Lanie... znaczy na Laurze! Co się ze mną dzieje? Rozmyślał. Żeby jak najszybciej zapomnieć o ciemnowłosej, zaczął rozmyślać o Laurze. O jej pięknych piwnych oczach, lśniących brązowych włosach i uroczym uśmiechu na twarzy, którym była w stanie zaczarować świat. Na myśl o tym wszystkim sam zaczął się uśmiechać.
- Taksówka zaraz podjedzie. Możemy ruszać?- Lana pojawiła się nagle na balkonie
- Umm.. tak, jasne. Chodźmy- jeszcze raz spojrzał do panoramę NY i ruszył za ciemnowłosą.
Wyszli na zewnątrz i wsiedli do taksówki. Po kilku minutach znaleźli się na obrzeżach Nowego Jorku.
Szli potem jeszcze kawałek aż wreszcie dotarli do dzielnicy, na której mieszka Laura. Ciemnowłosa odprowadziła chłopaka pod dość okazały dom- To tutaj- rzekła. Blondyn uśmiechnął się do niej nerwowo
- Wiesz, dzięki
- Żaden problem- uśmiechnęła się, jednak zauważyła, że chłopak się nieco denerwuje
- Nie idziesz tam?- spytała
- Nie.. nie jestem pewny- zawahał się
- Przyjechałeś za nią aż na drugi koniec kraju. Ona serio musi być dla ciebie wyjątkowa skoro tak postanowiłeś. A teraz, gdy już jesteś u celu, tak po prostu się poddasz? Gdzie się podział ten zdesperowany Ross, który tak strasznie chciał się z nią spotkać?
- Masz rację- odgarnął włosy
- Mam iść tam z tobą?- spytała
- Nie trzeba - chłopak bał się, że może wyjść na jaw, że to przez niego Laura uciekła- Ale, poczekaj tu- rzucił i skierował się pod drzwi. Odetchnął i niepewnie zadzwonił. Usłyszał krótkie " Już idę ", co sprawiło, że serce zaczęło mu mocniej bić. Drzwi się otworzyły, a w nich stanęła kobieta z idealnie ułożoną fryzurą, w pokaźnych ubraniach i wysokich obcasach, mama Laury.
- Dzień dobry. Jest Laura?- spytał nieco pewniej, ponieważ jego emocje zdążyły już opaść
- Przepraszam, ale kim pan jest?- spytała zdziwiona pani Marano
- Jestem Ross. Kolega Laury. Jest w domu?- uśmiechnął się życzliwie. Blondyn potrafił oczarowywać, jeśli tego chciał.
- Przykro mi, ale Laura wyleciała dzisiaj do Paryża- odpowiedziała kobieta
- Ow, a nie wspominała może kiedy wróci?- spytał z nadzieją w głosie
- Raczej nie wróci. Zabrała walizki, powiedziała, gdzie jedzie i wyszła. No i, tyle ją widzieliśmy- odparła kobieta jeszcze bardziej dołując chłopaka
- To.. do widzenia- odparł lekko zmieszany i zaczął iść w kierunku bramy. Na drodze czekała na niego Lana, która paliła papierosa. Chłopak podszedł do niej szybkim krokiem
- Powiedz, że jeszcze je masz- rzucił, a ciemnowłosa szybko podała mu jednego
- Co tam, Romeo u tej twojej Julii? Wyrzuciła cię z domu?- zaśmiała się Lana, widząc jak chłopak nerwowo próbuje podpalić papierosa
- Gorzej- zaciągnął się- Poleciała sobie do Europy- dziewczynie zrzedła mina
- A gdzie dokładnie?
- Ponoć do Paryża- zaciągnął się ponownie
- Laurencja chyba na łeb upadła- ciemnowłosa też się zaciągnęła
- Nie wiem, czy upadła, ale mi nie pomaga- westchnąl
- Co ty teraz zrobisz? Będziesz ją gonić po całym świecie?- prychnęła
- Ja już nie wiem, co mam robić. Możemy wrócić do ciebie?- zaproponowal
- Jasne. Jutro pomyślimy co dalej- zgasiła papierosa
---------------------------------------------------------------
Alex od dłuższego czasu próbowała dodzwonić się do Rossa, jednak cały czas wyskakiwała jej poczta głosowa. W końcu się poddała. A co jak oni prowadzą teraz jakąś poważną rozmowę, a ja im przeszkadzam? Pomyślała. Jednak ku jej zdziwieniu chwilę potem zadzwonił telefon.
- Ross? Dlaczego nie odbierałeś? Martwiłam się o ciebie! - wybuchnęła dziewczyna
- Ty się martwiłaś? No, ciekawe -zaśmiał się
- Byłeś u Laury?- zmieniła szybko temat
- Byłem- odparł krótko
- No i?- dopytywała się
- Ja tą twoją przyjaciółeczkę kiedyś ukatrupię- westchnął
- Co ci zrobiła?
- Wyobraź sobie, że zrobiła sobie wycieczkę do Paryża- mówił w miarę spokojnie
- Żartujesz, tak? - rudowłosa niedowierzała
- A brzmię jakbym żartował?!- zdenerwował się
- Nie. Brzmisz całkiem poważnie- prychnęła
- Ja wiem, że to się wydaje z leksza dziwne, ale to prawda
- Więc.. wracasz do Los Angeles?- spytała niepewnie
- Ech, chciałbym, ale nie mogę. Dałem sobie słowo, że wrócę razem z nią- westchnął
- A gdzie teraz jesteś?
- Jestem teraz u Lany. Poszła się kąpać
- Pytała się o coś?
- Pytała się czy wiem, dlaczego Laura wyjechała
- No i co jej powiedziałeś?
- A co miałem powiedzieć?!- krzyknął, jednak po chwili się zorientował, że tuż za drzwiami jest Lana- Miałem się przyznać, że to wszystko przeze mnie?- powiedział cichszym głosem
- Lepiej, żeby nie wiedziała. Wątpię czy, by chciała pomagać facetowi, który skrzywdził jej przyjaciółkę
- Prawie skrzywdził- poprawił się- A ty mi jednak pomagasz
- Wiesz, sama nie wiem, dlaczego to robię- chłopak usłyszał jak drzwi od łazienki się otwierają
- Dobra. Muszę kończyć. Pa- rozłączył się.
------------------------------------
Lana owinięta ręcznikiem dosiadła się na kanapie do blondyna i zaczęła przeglądać telefon. Wyglądała niezwykle pociągająco. Blondyn z trudem przestał się jej przyglądać
- Wiesz, że zawsze możesz pogapić się w telewizor, prawda?- spytała zaczepnie nie odrywając wzroku od telefonu.
- Zauważyłaś, prawda?
- Ciężko było nie zauważyć- prychnęła. Chłopak się zarumienił. Pierwszy raz spotkał dziewczynę, która go onieśmielała. Wywoływała u niego pozytywne dreszcze. Jej mokry ręcznik idealnie przylegał do jej ciała. Blondyn przygryzł dolną wargę. Z trudem było mu się powstrzymywać, ale robił to w końcu dla Laury- Chyba pójdę się położyć- powiedział po chwili
- Jasne. Zaraz tam przyjdę- odpowiedziała. Chłopak położył się w łóżku ciemnowłosej. Uznał, że może, bo nic mu nie powiedziała. Ułożył się wygodnie. Chwilę potem przyszła Lana. Miała na sobie piżamę sięgającą do połowy ud. Położyła się obok chłopaka. Nie no, ja chyba zwariuję jak ona dalej będzie tak kusić! Pomyślał. Ross, robisz to dla Laury. Wmawiał sobie. Na szczęście zmęczenie wynikające z podróży samolotowej przejęło nad nim kontrolę.
Poranek przyszedł dosyć szybko. Blondyn przetarł oczy. Lany nie było już w sypialni. Chłopak wszedł do salonu. Dziewczyna siedziała przed laptopem
- Ross, przeglądam właśnie wyloty do Paryża. Najwcześniejszy samolot wylatuje za półtorej godziny. Jaka jest twoja decyzja?- spytała. Chłopak porozglądał się na boki i zamyślił.
---------------------------------

Zbliżał się wieczór. Laura samotnie podążała ulicami Paryża. Wkoło widziała same zakochane pary. Nic dziwnego. W końcu była w "mieście zakochanych". Wiedziała, że to był kolejny impuls z jej strony. Tak właściwie to już sama zapomniała przed czym chce uciec. Szła przed siebie. Przystanęła na jednym z mostów przyglądając się statkom płynącym po Sekwanie. Ruszyła dalej. Czuła się taka samotna, mimo że mijała całą masę ludzi. Przystanęła pod Wieżą Eiffla. Uśmiechnęła się na chwilę, ale zaraz potem spojrzała na jakąś całującą się parę, a potem na grupkę trzech dziewczyn. Wyglądały na przyjaciółki. Dwie z nich były brunetkami, jedna była ruda. Dziewczyna posmutniała
- Laura!- usłyszała wołanie za swoimi plecami. Natychmiast się obróciła
- Ross?- zdziwiła się.
Chłopak podbiegł do zszokowanej dziewczyny, a chwilę potem stał już przed nią. Uśmiechnął się.
- Nareszcie cię znalazłem- objął ją w talii i zaczął ją całować. Laura mocno się zdziwiła, ale coś nie pozwalało jej odepchnąć chłopaka. Wzamian oddała mu pocałunek. Chłopak zapomniał o wszystkim, co było. Najważniejsza teraz była Laura. Miał ją tutaj przy sobie. Nadal tkwili w pocałunku. Brunetka objęła chłopaka za szyję. Nie zwracali uwagi na to, że ktoś się na nich gapi. Teraz najważniejsza była dla nich ta chwila.

------------------------------------------------------------------
Ok, wiem, że ta historia jest bardziej zaplątana niż moje słuchawki z telefonu, bo tu akcja dzieje się cały czas w Stanach, a tu nagle przeskakujemy do Francji. No ale nic nie poradzę. Tak strrrasznie marzył mi się pocałunek Raury pod Wieżą Eiffla ^^ Mam nadzieję, że wy też jesteście zadowoleni. Co prawda, gdy byłam w Paryżu, gdy miałam 14 lat nie myślałam jeszcze o tym, że kiedykolwiek założę tego bloga, ale spoglądając na tą Wieżę Eiffla tak zaczęłam marzyć, by ktoś mnie tak kiedyś pod nią pocałował. Rozdział nieco długi, no ale chyba było warto :)

czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 13.

W poprzednim rozdziale:

- Ross, co ty planujesz zrobić?
- Nie wytrzymam bez niej, jasne? Muszę ją zobaczyć. Planuję lecieć do Nowego Jorku.

***

- Zgłupiałeś! Zgłupiałeś, tak?- prychnęła śmiechem
- O co ci chodzi?- zdenerwował się
- Ross, czy ty nie pomyślałeś, że to być może przez ciebie Laura wyjechała? I co zrobisz? Pojedziesz tam i będziesz ją prosił, by wróciła?- podparła ręce na biodrach
- Możesz się zamknąć!-krzyknął- Wiem, że to moja wina!
- Więc czego od niej oczekujesz, że rzuci ci się na szyję i o wszystkim zapomni? To nie tak działa!- skrzyżowała ręce
- To co twoim zdaniem powinienem zrobić?!- rozłożył bezradnie ręce
- Nie wiem. Nie wiem tego, okay?- odwróciła się z zamiarem pójścia, ale Ross złapał ją za rękę
- Pomóż mi- powiedział z bezradnością w głosie
- Powinieneś poczekać aż Laura sama wróci i o wszystkim zapomni- zaproponowała rudowłosa
- Ale jak długo to może trwać?
- Pytanie, jak długo jesteś w stanie na nią
czekać
- Ani chwili dłużej! Chcę ją! Teraz!
- Prawdziwa miłość jest w stanie czekać wieczność, ty z kolei nie jesteś pewien swoich uczuć do niej. Zastanów się. Czego ty tak naprawdę chcesz? Chcesz z nią być, bo ją kochasz, czy chcesz z nią być, by ją wykorzystać?- Alex spojrzała mu w oczy. Chłopak stanął wmurowany, a chwilę potem położył się na piasku
- Ja sam już nie wiem. Chcę ją po prostu mieć. Czy to takie trudne? Ale nie potrafię stwierdzić, czy to jest miłość czy zwykłe pożądanie- obydwoje milczeli
- Dobra, zróbmy tak- odparł wstając- Ja tam polecę. Jeśli jakimś cudem uda mi się ją przekonać i wrócimy razem, to znaczy, że nie ma sensu się poddawać i dalej będę o nią walczyć
- A co jeśli się nie zgodzi?- spytała Alex
- Wtedy- chłopak westchnął- odpuszczę ją sobie, bo zobaczę, że to nie będzie miało dalej sensu- dziewczyna zauważyła, że z trudem przyszło powiedzieć mu te słowa
- Ty naprawdę będziesz w stanie o niej zapomnieć?- spytała z niedowierzaniem
- Cholera, jasne, że nie będę, ale zostanie mi inny wybór?!
Dziewczyna zamilkła.
- Dzwoń do tej całej Lany- odparł
- Co?-zdziwiła się
- Dzwoń do niej! Ona będzie wiedzieć, gdzie Laura przebywa!
- A czy nie przyszło ci na myśl, że w Nowym Jorku jest około drugiej w nocy?- zdziwiła się
- Głupie strefy czasowe- burknął
- Z resztą, u nas też nie jest wcześnie. Powinnam już wrócić do domu- spojrzała na telefon, który wskazywał za dwie minuty jedenastą- Ross, przemyśl jeszcze czy warto tam lecieć
- Jestem tego pewien. Ja tam muszę lecieć!
- A z resztą zrób jak uważasz- przewróciła oczami i skierowała się na drogę. Wiedziała, że jak Ross się na coś uprze to nie odpuści
- Polecisz tam ze mną?- usłyszała za plecami. Odwróciła się
- Nie, Ross. Ja wiem, że ona jest moją przyjaciółką, ale coś czuję, że czeka was długa rozmowa. Jestem tam niepotrzebna- westchnęła
- Ja zawsze będę cię potrzebował- dziewczyna uśmiechnęła się
- Cześć, Ross- mruknęła
- Ale zadzwonisz jutro do Lany i spytasz o ten adres?- podbiegł do niej
- Zadzwonię- skinęła głową
- Jesteś cudowna!- przytulił do siebie dziewczynę i pocałował ją w policzek
- Ej, jeśli chcesz poderwać przyjaciółkę przyjaciółki to nie flirtuj z jej przyjaciółką-uwolniła się z uścisku
- No tak. Racja. To.. cześć- uścisnął jej dłoń, ale obydwóm ta sytuacja wydała się nieco dziwna, więc szybko się rozeszli.
----------------------------
W Nowym Jorku właśnie nastał ranek.  Brunetka znudzona wylegiwaniem się, zaczęła powoli wstawać. Szybko zorientowała się, że została przeniesiona z kanapy do łóżka. Rozejrzała się. Nigdzie nie było Kyle'a. Po chwili wspomniany chłopak pojawił się w pokoju z tacą, na której były same smakołyki
- Już nie śpisz? Proszę, to dla ciebie- podał jej tacę
- Śniadanie do łóżka?- niedowierzała- Nie powiem. Jestem w szoku. Dziękuję. Mogłabym tak prosić codziennie?- położyła sobie tacę na kolanach i zabrała się za pałaszowanie
- Dla ciebie wszystko- powiedział a ona uśmiechnęła się. Nagle zaczął dzwonić jego telefon.
- Przepraszam na moment- wyszedł z pokoju. Dziewczyna z zaciekawieniem przysłuchiwała się rozmowie popijając herbatę
- Naprawdę? Nie no, ekstra! Dzięki wielkie!- usłyszała za drzwiami. Po chwili blondyn wrócił do pokoju
- Kto dzwonił?
- Właściciel pięciogwiazdkowego hotelu na Ibizie. Zwolniło im się miejsce na pracownika, więc ciotka mnie poleciła. To jej znajomy, więc będę wykonywał tą samą pracę za podwójną stawkę!- uśmiech nie schodził mu z twarzy
- Wow. Moje gratulacje!
- Tylko wiesz, już jutro muszę wyjechać- zrzedła mu mina
- Ow. Już jutro?- brunetka posmutniała- A na ile?
- No właśnie z tego co wiem, to jest praca na stałe
- Czyli.. to znaczy, że już się więcej nie zobaczymy?- westchnęła siadając na łóżko. Chłopak przysiadł się do niej
- Wyjedź ze mną
- Słucham?- brunetka zakrztusiła się napojem- Ale jak to?
- Co ci szkodzi ze mną jechać?
- Kyle, ty jedziesz do Hiszpanii i to na stałe! Niby dlaczego miałabym jechać z tobą?- gorączkowała się
- Dlaczego? Bo cię kocham!- krzyknął
- Ty... mnie kochasz?- wywołał zdziwienie i szok na twarzy brunetki
- Miałem ci to już dawno powiedzieć. Podobałaś mi się od początku, ale potem wyjechałaś i znowu straciłem okazję, ale teraz jesteś tu ze mną i ..- przerwała mu
- Kyle, ale ja cię kocham jak brata. Nigdy nie myślałam o niczym poważniejszym- starała się mówić spokojnie
- To wszystko przez tego blondyna z Kalifornii, prawda?- warknął- Kochasz go, prawda?
- Skąd wiesz o Rossie?- wywołał kolejne zdziwienie na jej twarzy
- Spotkałem Lanę, gdy wracała z lotniska. Wspominała, że jakiś blondyn był się z tobą pożegnać
- Ale ja go nie kocham! On.. on włamał mi się do domu!- krzyknęła
- A ty oczywiście zgłosiłaś włamanie na policję- skrzyżował ręce
- Nie zgłosiłam- spuściła głowę
- Ciekawe dlaczego!
- Bo nie chciałam, żeby miał kłopoty!  To.. to chłopak mojej przyjaciółki- skłamała
- Na..naprawdę?- ucichł
- Miałam pozwolić, by go złapali? On to zrobił niechcący- zmyślała
- Lauro, ja niewiedziałem. Przepraszam- umilkli- Ale.. obiecaj, że dasz mi znać, gdybyś zmieniła zdanie
- Oczywiście- uśmiechnęła się do niego
----------------------------
Alex od dłuższego czasu rozmawiała z Laną. - No i?- dopytywał się Ross
- Ćśś..- uspokoiła go- No coś ty? Na poważnie? A oni poszli razem?- dopytywała się Alex
- Kto poszedł i gdzie?- denerwował się Ross
- Ćśś.. została na noc? Nie gadaj!-
- Alex, o co chodzi?!- chłopakowi puszczały nerwy
- Oglądamy z Laną ten sam serial,a ja przegapiłam odcinek- chłopak przewrócił
oczami- Zapytaj o ten adres!
- No okay- westchnęła- Lanuś, a ty wiesz
gdzie mieszka Laura? .. Aha. Aha.. Aha. No spoko, dzięki
- No i?- dopytywał się
- Lana wie gdzie mieszka Laura
- Super!
- Ale nie pamięta adresu. Wie tylko, że Laura mieszka na obrzeżach NY
- No to mi pomogłaś- załamał się
- Poczekaj chwilę- poleciła- No hej. Już jestem. Słuchaj, a ten mój kolega może tam wpaść? Pokażesz mu, gdzie mieszka
Laura i.. tak, to ten. Ehem. Blond włosy. Ta, właśnie. To jak? Nie jest dzieckiem. Poradzi sobie
- Że co?- zdziwił się chłopak
- Okay, przekażę. Pa!- rozłączyła się
- Co załatwiłyście?
- Możesz lecieć do Nowego Jorku. Lana będzie czekać na ciebie. Podam ci jej numer. Zadzwonisz do niej, gdy będziesz na miejscu. No i... gdyby Laura nie zechciała wrócić to przenocujesz u Lany
- Poważnie?! Cholera, Alex jesteś wielka!- chłopak przytulił rudowłosą
- Ej, nie zapomniałeś o czymś?-
- A, no tak. Sorry- puścił dziewczynę- No,ale zasłużyłaś na ten uścisk- uśmiechnął się
--------------------------
Laura tymczasem wróciła do domu rodziców.
- Lauro, gdzie ty byłaś?- spytał ojciec
- Przecież mówiłam pani Smith, żeby przekazała wam, że nie wracam na noc- zdenerwowała się- Poza tym, co to za przesłuchanie?! Jestem już dorosła! No i od kiedy interesuje was dokąd chodzę?!
- Lauro, nie takim tonem!- skarciła ją matka
- Możecie przestać udawać, że wam na mnie zależy? A z resztą, ja i tak już podjęłam kolejną decyzję!- wbiegła na górę
------------------------------

Taki szoker! Dwa rozdziały jednego dnia.No trochę się porobiło:)
A teraz... niech puszczą wasze wodze fantazji i wymyślcie zakończenie tego działu, bądź czekajcie na to co ja wymyśliłam. Mówię wam.. kolejny rozdział będzie nieziemski ;) tak coś czuję, ale nie powiem, co wymyśliłam. xD
Dlatego tak pędzę, bo już chcę go pisać. Szczerze mówiąc, to nie jest ani środek tego opowiadania, ani początek końca. To dopiero koniec początku :)

Rozdział 12.

-Kyle! -dziewczyna rzuciła mu się na szyję- Co ty tu robisz?
-Mógłbym spytać ciebie o to samo. Przecież ponoć miałaś wyjechać do Kalifornii - uśmiechnął się
-No i wyjechałam.. ale wróciłam- machnęła ręką
-Ogarnęła cię nostalgia i postanowiłaś wrócić?- spytał
-No, powiedzmy- dziewczynie trochę zrzedła mina- Ale co ty tu robisz? Mówiłeś, że zaraz po skończeniu liceum wyjeżdżasz na studia do Oxfordu- dopytywała się
- No więc trochę się pozmieniało. Chciałem wyjechać, ale było za dużo chętnych na uczelnię
- Nie dostałeś się? Chłopak z takimi ambicjami?- brunetka niedowierzała
- No niestety, więc odpuściłem. Dostałem pracę w hotelu w centralnej części NY. Moja ciotka nim zarządza. Płaci mi za pomoc, do tego dostałem apartament gratis- dumnie pokazał klucze, które wyciągnął z kieszeni spodni. Dziewczyna pokiwała ze zrozumieniem, a potem się zamyśliła.
- Ty to masz szczęście- usłyszała
- Yyy..Co?- ocknęła się po chwili
- No.. mówię, że masz szczęście. Rodzice wykupili ci dom w LA, płacą wszystkie twoje rachunki i cały czas przelewają ci pieniądze na konto, więc nie musisz pracować. Tacy rodzice to prawdziwy skarb- szturchnął ją
- Ta, jasne- dziewczyna nie ukrywała lekkiego smutku
- Hej, co się dzieje?- zauważył jej minę
- Nie, nic. Po prostu.. jestem jeszcze zmęczona po podróży-skłamała
- Rozumiem. To kiedy wróciłaś do NY?- chłopak odprowadził dziewczynę do ławki, a potem usiadł koło niej
- Wczoraj, wieczorem- odpowiedziała
- Długo tu będziesz?- spytał
- Szczerze? Sama tego nie wiem- westchnęła. Siedzieli w milczeniu.
- Mogę spać dzisiaj u ciebie?- Laura popatrzyła na chłopaka, a on na nią
- Ta..umm.. pewnie. Ale co na to twoi rodzice?- chłopak był w lekkim szoku po prośbie przyjaciółki
- A co im na to? Przecież mam osiemnaście lat
- Nie będą się martwić?
- Przecież powiem im, że nie wrócę na noc. Spokojnie- uśmiechnęła się
- Myślałem, że wolałabyś spędzić czas z rodzicami
- Wiesz, ja nie chcę się tobie narzucać
- Co? Nie! To znaczy.. wcale mi się nie narzucasz. Lubię cię, wiesz?- powiedział lekko się rumieniąc
- Też cię lubię- zaśmiała się delikatnie widząc rumieńce chłopaka
- Słuchaj. Jesteś dzisiaj bardzo zajęty? - jeździła palcem po swoich dżinsach
- Nie. Dlaczego?-
- Pomyślałam, że może.. moglibyśmy się gdzieś razem wybrać. Jak za starych szkolnych czasów
- A co proponujesz?
- No..  moglibyśmy pójść razem do kina, albo wesołego miasteczka..
- Mam cię zabrać do wesołego miasteczka?- spytał ją z rozbawieniem
- Tak. Proszę- przytuliła się do niego
- Czego się nie robi dla przyjaciół
- Z pewnością się im nie odmawia-pokiwała znacząco głową
- W takim razie zabiorę cię tam po południu
- Naprawdę? Jesteś kochany!- krzyknęła radośnie
- Nie łatwa jest rola słodziaka- wzruszył ramionami
- Jesteś wspaniałym kumplem- wysłała mu promienisty uśmiech
- Ty też jesteś wspaniała- Laura podniosła brwi- To znaczy, wspaniałą kumpelą- zarumienił się
- A świadczą o tym twoje rumieńce na twarzy- wskazała palcem na policzek chłopaka
- Jakie rumieńce? To jakieś oparzenie słoneczne. Może lepiej zejdźmy z tego słońca- zaczął się gorączkować przy czym spalił większego buraka
- No, chyba masz rację. Twoje "oparzenie" szybko narasta- zaśmiała się
- Ta, świetnie. Masz powód do nabijania się z moich rumienistych polików- wstał z ławki
- Ależ Kyle. Ja się nie nabijam i hej! To słodkie, gdy chłopak się rumieni- złapała go za ramię
- Wiesz, chyba powinienem już wracać do hotelu. Ciotka może potrzebować mojej pomocy- wymigiwał się- To, o której mam po ciebie przyjść?- spytał po chwili
- Może o drugiej po południu
- Spoko- rzucił blondyn i już zamierzał sobie pójść, gdy usłyszał wołanie brunetki
- Kyle, zaczekaj!
- Tak?
- Dasz mi adres tego hotelu?
- Masz ten sam numer? Wyślę ci go smsem- powiedział i poszedł.

Laura wróciła do domu. Rodziców już nie było. Odetchnęła z ulgą. Ostatnie czego teraz chciała to natknąć się na jedno z nich. Naszczęście w domu zastała jedynie gosposię. Dziewczyna pobiegła do swojego pokoju i zaczęła przeglądać nieodebrane wiadomości. Jedna była od Alex. Rudowłosa nie mogła się dodzwonić i nagrała się na pocztę głosową." Hej, Laura. Tu Alex. Jak ci minęła podróż? Wszystko dobrze? Oddzwoń, gdy będziesz mieć czas. Tęsknię za tobą". Laura po krótkim zastanowieniu też postanowiła nagrać się na pocztę przyjaciółki " Hej Alex. Wybacz, że nie dzwoniłam. Wszystko u mnie dobrze. Też za tobą tęsknię. Laura". Skończyła nagrywanie wiadomości, odłożyła telefon i zaczęła szykować się na wyjście z Kyle'm. Wzięła prysznic, założyła krótkie spodenki, wygodną bokserkę, marynarkę i sandały na obcasie, potem zrobiła sobie fryzurę i makijaż. Po chwili usłyszała dzwonek do drzwi. Uff. Wyrobiłam się. Pomyślała i zbiegła na dół- To do mnie!- otworzyła drzwi
- Hej. Gotowa?- spytał blondyn
- Jak nigdy- zaśmiała się a potem krzyknęła do gosposi- Może pani przekazać rodzicom, że nie wracam dzisiaj na noc?
- Jeśli tak sobie życzysz- kobieta wyszła z kuchni zobaczyć kto przyszedł
- A co to za uroczy młodzieniec?
- To jest Kyle- uśmiechnęła się Laura
- Miło mi- podał rękę kobiecie
- Tylko pilnuj mi tej naszej kochanej Lauruni jak oka w głowie. To nasz prawdziwy skarb- uśmiechnęła się kobieta
- Ma się rozumieć- chłopak pokiwał głową
- Spokojnie. To tylko mój kolega
- No, skoro mówisz, że kolega. No, nic. Bawcie się dobrze, dzieciaki- pomachała im na dowidzenia
- Dziękujemy, pani- powiedział Kyle zamykając za sobą drzwi. Obydwoje wsiedli do auta Kyle'a i odjechali. Po dwudziestu minutach byli na miejscu. Znaleźli wolne miejsce na parkingu i poszli się bawić. Laura zaciągnęła Kyle'a na najwyższego roller-coastera. Z początku niechętny chłopak uległ w końcu prośbom przyjaciółki. Blondyn bawił się świetnie w przeciwieństwie do brunetki, która krzyczała, że zaraz umrze ze strachu. Po wszystkim, chłopak postawił dziewczynie gofry i duże lody, a potem poszli na strzelnicę, gdzie chłopak wygrał dla swojej przyjaciółki dużą pandę. Nie obeszło się bez śmiechów i licznych żartów z obydwóch stron. Czuli się w swoim towarzystwie po prostu świetnie. Poszli jeszcze potem na diabelski młyn i kilka innych karuzel. W wesołym miasteczku spędzili cały dzień. Swój wypad zakończyli dużą pizzą, na którą się poskładali. Później Kyle zawiózł Laurę pod hotel. Wjechali windą na górę, a Kyle zaprowadził brunetkę do swojego apartamentu
- Wow, muszę przyznać, że nieźle mieszkasz- brunetka rozejrzała się po pokoju
- Dzięki. Odpocznij sobie- wskazał jej na kanapę- A ja poszukam jakiegoś filmu i przygotuję popcorn- Laura rozłożyła się wygodnie na kanapie i czekała na przyjście przyjaciela, jednak szybko się zaczęła nudzić i zajrzała do kuchni
- Twoja ciotka nie ma nic przeciwko?- spytała stając za jego plecami i obserwując jego poczynania
- Powiedziałem jej, że kumpel przychodzi do mnie na noc
- Kumpel, tak? Cudownie- zaśmiała się
- gdybym powiedział, że jesteś dziewczyną to zaczęłyby się pytania- wytłumaczył
- W sumie to racja- zamyśliła się- To ja może zaniosę ten popcorn na stół- chciała wziąć miskę
- Gdzie z tymi łapkami? Jeszcze się oparzysz, a twoja gosposia mnie zamorduje- zabrał miskę
- Co racja to racja. Pani Smith mnie uwielbia- zachichotała
- Więc widzisz. Nie będę ryzykować. Siadaj na kanapę. Ja wszystko przyniosę- uśmiechnął się. Laura poszła do salonu. Po chwili pojawił się Kyle z różnymi przekąskami i napojami.
- W szafce pod telewizorem mam filmy. Wybierz jakiś- polecił, a brunetka zabrała się za przeszukiwanie półki
- To może ten?
- Widziałem je wszystkie. Wybierz ten, który cię ciekawi- powiedział siadając na kanapie
- Wydaje się ciekawy- spojrzała na okładkę- Ok, to ja chcę ten- włożyła płytę do odtwarzacza, a potem usiadła koło chłopaka i zaczęli oglądać. Po godzinie brunetka zasnęła na kolanach chłopaka, a on zaniósł ją do swojego łóżka, okrył kołdrą i pogłaskał po policzku.
- Śpij dobrze- szepnął i zgasił światło w sypialni, a potem chwycił koc leżący na podłodze i położył się na kanapie.
--------------------------------
W przeciwieństwie do Laury, Alex siedziała na łóżku głaszcząc Maxa po grzbiecie. Po chwili usłyszała jak jej telefon wibruje. Odebrała.
- Ross, czego chcesz? Jest za pięć dziesiąta.
- Wiem, że jest późno. Chciałem z tobą pogadać. Możemy spotkać się na plaży?
- Teraz? A co ja powiem rodzicom, gdy spytają, gdzie idę?
- Nie wiem. Wymyśl coś na szybko
- No dobrze. Zaraz będę- westchnęła rozłączając się i zbiegła na dół.
- Mamo, tato, wychodzę na spacer się przewietrzyć. Nie za dobrze się czuję
- Kochanie, może chcesz jakąś tabletkę?- spytała pani Kennedy
- Nie. Spacer całkowicie wystarczy. Tego mi teraz trzeba
- Ale nie wracaj za późno i ubierz sweter
- Dobrze mamo.
Chwyciła w ręce pierwszą lepszą bluzę . Po paru minutach znalazła się na plaży. Zaniepokoiła się, bo była sama, nagle poczuła jak ktoś łapie ją za biodra. Przestraszona dziewczyna pisnęła. Uspokoiła się, gdy usłyszała znajomy śmiech
- Ross, bałwanie!- zbeształa chłopaka
- Przestraszyłem cię?
- Nie, bo ja po prostu uwielbiam jak ludzie się za mną skradają, wiesz?- fuknęła sarkastycznie
- No to jak uwielbiasz, to o co chodzi?- zaśmiał się
- To był sarkazm
- No przecież wiem- przewrócił oczyma
- Mów o czym chciałeś gadać. Za chwilę muszę wracać. Powiedziałam mamie, że idę na spacer
- Tak w sumie to o niczym. Chciałem się tylko z tobą spotkać- podrapał się po karku
- Czyli, że jestem tu po nic?- dziewczyna usiadła na piasku
- Jak to po nic? Nie cieszysz się, że jesteś tu ze mną?-spytał dosiadając się
- Gdy pomyślę, że mogłam teraz leżeć w moim ciepłym łóżku zamiast siedzieć na tym zimnym piachu to mnie szlag trafia
- Już chyba nie pamiętasz jak kiedyś chodziliśmy wieczorami po plaży zanim zjawiła się Laura- Alex zamyśliła się- A właśnie, co z nią?- spytał po chwili
- A co ma być? Pewnie teraz leży w ciepłym łóżku- fuknęła dziewczyna- Nagrała mi wiadomość, że wszystko u niej dobrze- dodała po chwili widząc niezadowolenie ze strony Rossa. Po dalszych słowach chłopak uśmiechnął się do siebie
- Pamiętasz jak raz spytałam czy ją kochasz?- wyrwała go z zadumy
- Pamiętam- odpowiedział niechętnie
- Więc jak to z tobą jest?
- Mówiłem ci już, że sam nie wiem co czuję-spuścił głowę, ale po chwili ją uniósł- A Laura tam jest sama?
- Nie, no. Jasne
- Poważnie?
- Ross, przecież ona jest u rodziców. To jasne, że nie jest sama- przewróciła oczami
- Chodziło mi raczej, czy ma tam jakichś znajomych
- A skąd mam wiedzieć? Na pewno
- Nie ułatwiasz
- Ross, skąd te dziwne pyta.. chwila, moment. Ty jesteś zazdrosny?- uśmiechnęła się
- No coś ty. O co niby mam być zazdrosny? O to, że Laura wyjechała na drugi koniec kraju i mogła tam poznać jakiegoś innego faceta, w którym się zakocha?- zacisnął pięści i popatrzył na Alex
- To twoje słowa. Nie moje- rudowłosa wzniosła ręce w geście obrony
- Dobra. Może i trochę jestem zazdrosny, ale nie rozumiem, dlaczego?
- Daj sobie w końcu powiedzieć, że podoba ci się Laura i przestań ją traktować jak kolejną laskę do zaliczenia, a w zamian zacznij o nią walczyć- wstała i zaczęła otrzepywać się z piachu
- Może i masz rację
- Przede wszystkim musisz skończyć z głupimi odzywkami- rzuciła zakładając na siebie bluzę
- Co ty robisz?- spytał
- Zakładam bluzę. Zimno mi
- A tak ładnie było ci w tym podkoszulku
- Nie, no. Ross, naprawdę? Co ja ci przed chwilą mówiłam o tego typu odzywkach?- westchnęła
- Sorki, mała. Odzywki zostają- zaśmiał się
- Ugh. Jeszcze powiedz mi, że ładniej byłoby mi bez tego podkoszulka
- No, popatrz. Nawet nie musiałem tego mówić- uśmiech nie schodził mu z twarzy
- Ogarnij się, człowieku. Z moją przyjaciółką ci to nie przejdzie- popchnęła go lekko, ale po chwili zauważyła jak rzednie mu mina
- Hej, co jest?
- Słuchaj, spytam wprost. Znasz adres Laury?
- Niby skąd jak ja nigdy nie byłam w Nowym Jorku- zaśmiała się, ale po chwili
spoważniała- Ross, co ty planujesz zrobić?
- Nie wytrzymam bez niej, jasne? Muszę ją zobaczyć. Planuję lecieć do Nowego Jorku.

------------------------------
Heeja. To dzisiaj na tyle:)
Jak zauważyliście dodałam nową postać. Jest nim kolejny kolega Laury za czasów licealnych o imieniu Kyle Falconer. Za niedługo spożądzę listę bohaterów. Piszcie co sądzicie o Kyle'u. Z końcówki rozdziału wynika też, że Ross planuje lecieć do Laury, a dokładniej mówiąc, po nią. Musiałam wprowadzić taką scenę, bo w końcu Raury nie wolno rozdzielać na zbyt długo, no ale czy nasza Laurencja zgodzi się wrócić to już inna postać rzeczy. Dobra, koniec na dzisiaj. Byee .xd



wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdział 11.

Koszmar, który Laura przeżyła ubiegłej nocy całkowicie przegonił jej sen z powiek. Dziewczyna nie mogła długo zasnąć, jednak wraz z nadejściem świtu jej wszystkie troski pochłonęła jasna fala światła słonecznego przebijającego się przez zaciągnięte żaluzje. Brunetka czuła
jak zmęczenie powoli powraca i daje się we znaki, toteż długo nie musiała czekać aż pochłonie ją całą. Już po chwili zasnęła wtulona w poduszkę oplatana ciepłymi i coraz mocniejszymi promieniami słońca. 
Obudził ją szelest w jadalni i rozmowa dwójki ludzi. Laura z początku nie wiedziała co się dzieje, ale po niepełnej minucie, odzyskała przytomność. To byli jej rodzice. Brunetkę ucieszyła myśl, że są w domu. Tak bardzo się za nimi stęskniła mimo wszystko. Ubrała się i jak najszybciej zbiegła na dół. Jej rodzice istotnie siedzieli w jadalni i dokańczali śniadanie
- Cześć mamo, cześć tato- odezwała się brunetka schodząc ze schodów
- Lauro, kochanie. Jak dobrze cię znowu widzieć - odparł ojciec unosząc głowę
- Córeczko, jak tam podróż?- spytała matka
- Bez żadnych problemów
- To dobrze. Zjesz z nami śniadanie? - spytała po chwili
- Z miłą chęcią - dosiadła się do nich biorąc do ręki bagietkę
-No a twój apartament - zaczął niepewnie ojciec - Wszystko tam w porządku? 
- Tak, oczywiście. Dlaczego pytasz?- spojrzała z zaciekawieniem biorąc kęs bagietki do ust
- No bo, widzisz. Ja nie rozumiem, dlaczego w takim razie wróciłaś do NY- odchrząknął
- Stęskniłam się za rodzicami. Dziwi was to? 
- Nie, no. Ja rozumiem, ale sądzę, iż kochanie powinnaś lepiej wydawać otrzymane od nas pieniądze- powiedział niepewnie
- Masz mi za złe, że postanowiłam was odwiedzić?- brunetka poczuła się urażona
- Lauro, tacie nie o to chodziło. Po prostu.. mamy teraz lekkie problemy z firmą i musimy to wszystko ogarnąć- mówiła spokojnie
- I ja wam w tym przeszkadzam?!- uniosła się jeszcze bardziej
- Słońce, to nie tak. Naprawdę bardzo cię z tatą kochamy, ale.. -przerwała
-Ale co?! Wcale mnie tutaj nie chcieliście?! To po co ta udawana troska "Dobrze cię znowu widzieć,  Córeczko, jak tam podróż?" ! Jeśli tak bardzo chcecie, to postaram się stąd wyjechać jeszcze dzisiaj!- dziewczyna odwróciła wzrok i założyła nogę na nogę
-Kochanie, wcale nie musisz wyjeżdżać. Możesz zostać tak długo jak będziesz chcieć- matka wyglądała jakby faktycznie martwiła się o córkę
- Wiecie, co. Najpierw mówisz, że moja wizyta nie jest dla was wygodna, a potem, że mogę jednak zostać. Mam tego dość- wstała od stołu- A, i dziękuję za śniadanie. Rodzice - położyła nacisk na ostatnie słowo i skierowała się do wyjścia. Wychodząc zdążyła usłyszeć jeszcze kłótnię rodziców
-No i popatrz coś narobił tą swoją dosadną szczerością! Jak córka nie będzie chciała nas znać, to będzie to twoja wina!- krzyczała pani Marano
-Moja wina?! Kobieto, wiedziałaś w jakiej jesteśmy sytuacji! Po co sprowadziłaś Laurę?! Mało mamy problemów?!
-Ja jej nie sprowadziłam. Zadzwoniła do mnie. Miałam jej odmówić?! A co jeśli ona faktycznie ma jakieś problemy?! Może ktoś ją prześladuje i chciała się tu ukryć! -pani Marano mówiła z coraz większym przejęciem
-Jeszcze tego brakowało, by córka sprowadzała nam tu terrorystów, a tak poza tym, jest duża. Poradzi sobie- mówił z obojętnością
-Damiano, ja nie wyrzucę córki z domu! 
-Ech, kobiety i te ich dobroduszne serca- westchnął- Jeśli chce to niech tu mieszka, ale nie po to kupiliśmy jej apartament. Poza tym, to ona chciała się od nas wyprowadzić, więc niech teraz nie narzeka 
-Daj już spokój, dobrze?- pani Marano próbowała uspokoić męża- Zmądrzeje i wróci do siebie.
Laura nadal stała za drzwiami. Nie mogła uwierzyć, że jej ojciec byłby w stanie ją wyrzucić. Jak dobrze, że chociaż mama zawsze starała się być mimowolnie po stronie córki. Z dwójki rodziców, to ona dawała jej największe wsparcie. W sumie to tylko ona je dawała. 
Brunetka szła przed siebie. Nawet nie zauważyła kiedy zdążyła dojść do Central Parku. Siadła na ławce i podparła łokcie o kolana
-A co taka ładna panienka robi tu sama?- usłyszała za swoimi plecami
-Nie wiem czego pan ode mnie chce, ale proszę zostawić mnie w spokoju- odpowiedziała ponuro nawet nie sprawdzając, kto czai się za jej plecami
-Naprawdę Lauro, nie poznajesz mnie?- usłyszała śmiech
-No nie wierzę! - brunetka odwróciła się i ujrzała jego sylwetkę
-Witaj Lauro- usłyszała głos wysokiego blondyna .....


-------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak, wiem, że długo nie pisałam. Tak, wiem, że rozdział jest krótki i daremny. Możecie mnie ukatrupić. Tym razem  pozwalam ;__;