piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 14.

W poprzednim rozdziale:

 -To wszystko przez tego blondyna z Kalifornii, prawda?- warknął- Kochasz go, prawda?
- Skąd wiesz o Rossie?- wywołał kolejne zdziwienie na twarzy Laury
................................................
- Co załatwiłyście?- dopytywał się Ross
- Możesz lecieć do Nowego Jorku. Lana będzie czekać na ciebie. Podam ci jej numer. Zadzwonisz do niej, gdy będziesz na miejscu. No i... gdyby Laura nie zechciała wrócić to przenocujesz u Lany- odparła Alex

...............................................

- Możecie przestać udawać, że wam na mnie zależy? A z resztą, ja i tak już podjęłam kolejną decyzję!- zdenerwowana brunetka wbiegła na górę

***
Po raz kolejny Laura zawiodła się na swoich rodzicach. Próbowali odgrywać przedstawienia jak to się o nią troszczą, a jacy byli naprawdę? Tylko ona to wiedziała. Sęk w tym, że wszyscy licealni przyjaciele Laury myślą jakich to ona ma wspaniałych rodziców. Fakt, kochała ich, ale ich sztuczne zachowanie przy odgrywaniu roli idealnych rodziców doprowadzało ją do szału. Teraz się martwią, gdzie bywam po nocach? A co robili te dwa lata temu, gdy faktycznie trzeba było mnie przytemperować? To gosposia pytała zawsze kiedy wrócę i czy mam czym wrócić. Pomyślała. Dla nich zawsze było tylko ważne, że w ogóle wracałam do domu. Usiadła na łóżku. Muszę powiedzieć to sobie szczerze. Przylot tutaj nie miał sensu od samego początku. Co ja myślałam? Że zastanę moich odmienionych rodziców? Że teraz wszystko się ułoży? Ale ja byłam naiwna! Co tu robić dalej? Rozmyślała.Zaczęła przeglądać swój telefon. Coś ją tknęło. Weszła na kontakty i zadzwoniła.
- Halo?- usłyszała w słuchawce
- Kyle? Ja przemyślałam twoją ofertę..
-------------------------------
- Ross, ty naprawdę chcesz tam lecieć?- spytała Alex czekając z nim na lotnisku
- Już ci mówiłem. Muszę to zrobić! Przynajmniej spróbować- westchnął.
Po chwili usłyszeli głos z głośnika.
- To mój lot. Alex, już pora na mnie- uśmiechnął się
- Wracaj szybko- odwzajemniła uśmiech, a już po chwili blondyn zaczął kierować się do bramki
- Ale z Laurą!- krzyknęła z oddali
- Taki mam zamiar!- puścił jej oczko, a chwilę potem zniknął w tłumie.
--------------------------------
- Jak to dzwonisz, by mi powiedzieć, że ze mną nie lecisz?- zdziwił się Kyle
- No właśnie.. tak jakoś samo wyszło. Długo nad tym myślałam i byłabym skłonna z tobą lecieć.. ale nie potrafię. W ogóle, cały ten przylot do NY był zupełnie bez sensu!- zaczęła się tłumaczyć- Czysty impuls z mojej strony, nic więcej
- To po co to wszystko ci było? Ten nasz wspólny wypad i nocowanie..
- Kyle, ja dopiero wczoraj się dowiedziałam, że coś do mnie czujesz
- Ty oczywiście nie czujesz tego samego do mnie- zrzedniał
- Niestety, przykro mi
- Ale.. przyjaźnimy się nadal?
- Zawsze będziemy przyjaciółmi- uśmiechnęła się
- Co planujesz dalej?
- Prawdopodobnie będzie to kolejny impuls z mojej strony. Rozumiesz sam. Ludzie pędzą jak ten wiatr. Jednego dnia jesteś w Stanach, a kolejnego już w Hiszpanii- zamyśliła się- No nic. Życzę ci miłego lotu
- Dzięki. To.. cześć-odparł
- Cześć- rozłączyła się i podeszła do okna. Chwilę myślała nad tym co robić dalej, a potem uśmiechnęła się do siebie i podjęła kolejny krok w swoim życiu.
------------------------------------
Samolot zbliżał się do lądowania. Blondyn trochę się zaniepokoił. Nie wiedział jak ma rozmawiać z Laurą. A co jak nie będzie chciała go słuchać? Tuziny czarnych scenariuszy przeleciało mu przez głowę. Uspokój się, jesteś tu dla niej. Powinna to docenić. Pomyślał. Samolot wylądował. Chłopak znowu się zaniepokoił. Był na drugim końcu kraju. Wyszedł z samolotu i rozejrzał się. Wyciągnął z kieszeni kurtki pomiętą kartkę i wystukał numer na ekranie telefonu.
- Halo?- usłyszał melodyjny głos w słuchawce telefonu
- Cześć, tu Ross. Kolega Alex. Możesz mi powiedzieć, gdzie teraz.. jesteś- obrócił się, bo usłyszał swój głos w telefonie dziewczyny stojącej obok
- Ty jesteś Lana?- spojrzał na wysoką, szczupłą dziewczynę o ciemno-kasztanowych włosach w białej koronkowej sukience i wysokich obcasach
- Tak- przyjrzała mu się badawczo- A ty pewnie jesteś..
- Ross, miło mi- podał jej rękę- Wiesz.. Laura wspominała, że jesteś ładna, ale nie, że aż tak ładna- zmierzył ją wzrokiem
- Przyjaciółka twierdzi, że jestem ładna?- zaśmiała się- Niezły komplement
- Nie, no. Ja też tak twierdzę
- Wiesz? Też jesteś niczego sobie. Nie rozumiem, co odbiło tej mojej Lari, że uciekła od tak fajnego chłopaka- poprawiła mu kołnierz w kurtce. Chłopak uśmiechnął się do siebie. Laura w takim razie nic jej o mnie nie mówiła. To i lepiej dla mnie. Pomyślał
- Czasami to ja nie rozumiem dziewczyn-westchnął próbując wzbudzić zainteresowanie swoją osobą u ciemnowłosej
- Ja też ich nie rozumiem. Laura tak po prostu spakowała się ze mną do samolotu. Nawet nie powiedziała, dlaczego- narzekała, chłopak spuścił głowę- Ty wiesz?
- Co?- ocknął się- Nie, nie wiem- skłamał
- No nic. Chodź, zaprowadzę cię do swojego apartamentu. Chwilę odpoczniesz. Potem pokażę ci, gdzie mieszka Laura- uśmiechnęła się ciągnąc chłopaka za rękę.
- Nie masz mi za złe, że zabieram ci przyjaciółkę do Kalifornii?- spytał niepewnie
- Nie. To jej życie. Jeśli będzie chciała to wróci. Poza tym i tak teraz nie mam czasu się z nią spotykać. Dostałam pracę w fajnym butiku i normalnie to mnie w tygodniu nie ma w domu. Masz szczęście, że zaczął się weekend, chociaż z zasady to ja w weekendy imprezuję, ale tym razem zrobię wyjątek- uśmiechnęła się, a on odwzajemnił uśmiech.
- Mniejsza o to. Jasne, że mogłabym poprosić Lari, by została, no ale po co? Moim zdaniem nie wypada podporządkowywać sobie kogoś do własnych zachcianek- mruknęła. Chłopak milczał. Lana spojrzała na niego, jakby wyczekiwała odpowiedzi
- Nie, no. Pewnie... pewnie masz rację- odparł po chwili- No, a dawno masz już pracę?- zmienił temat
- Od dwóch miesięcy. Jestem dorosła. Potrafię zapracować na siebie- odpowiedziała- A ty? Pracujesz, studiujesz?- spytała po chwili
- Ani jedno ani drugie. Rodzice przelali mi pieniądze na konto, więc nie muszę się martwić. Pokłóciłem się z nimi i wyprowadziłem. Oni nie mieszają się w moje życie, a ja w ich, no i jakoś leci. Mam jeszcze starszą siostrę, ale wyprowadziła się już dawno. Nie wiem, gdzie przebywa- westchnął
- Wiesz? Masz podobną sytuację do Laury. Ona też nic nie robi, bo ma kasę. Ja nie studiuję, bo nie mam odpowiednich predyspozycji. a wy nic nie robicie, bo wam się nie chce- zauważyła
- No, ale to chyba nie moja wina
- No, nie. Chociaż.. powinniście się jakoś ustatkować
- Też nie mam predyspozycji. Ledwo zdałem, a praca mi się jakoś nie widzi
- To co ty zamierzasz zrobić?
- Nie wiem tego. To... chodzisz na imprezy każdego weekendu?- znowu zmienił temat
- Ja tam się nie mieszam. To wasze życie i tak, jestem młoda. Muszę się wyszaleć- puściła zalotnie oczko
- Mi tam takie podejście odpowiada- uśmiechnął się
- Co innego Laura. Zabrałam ją raz z Alex na imprezę. Uciekła po kilku minutach- Lana przewróciła oczami
- Poważnie?- udawał zdziwionego. Tak naprawdę w tej chwili przypomniało mu się jak zmusił brunetkę do wspólnego tańca
- No, a potem jeszcze miała pretensje, że bawiłyśmy się bez niej- kontynuowała
- Ja to bym się raczej cieszył, że nie muszę siedzieć w domu
- No właśnie- przytaknęła mu. Weszli do wysokiego wieżowca, a następnie skierowali się do windy
- Mieszkam dość wysoko, więc trochę sobie pojedziemy- odezwała się po chwili
- Zawsze ciekawiło mnie jak to jest mieszkać w takim drapaczu chmur
- Zaraz zobaczysz- winda otworzyła się i zaczęli iść długim korytarzem pełnym drzwi
- To tutaj- stanęła przed jednymi z nich, otworzyła je i wpuściła chłopaka do środka. On od razu podszedł do okna i zaczął się rozglądać
- Ale tu wysoko - wpatrywał się w panoramę miasta jak w obrazek
- Przyzwyczaisz się- mruknęła
- Nie, no. Podoba mi się. Widać stąd dobrze Manhattan
- Słuchaj, chcesz coś do picia?- spytała nalewając do szklanki lemoniady
- Nie, dzięki. To co? Pokażesz mi gdzie mieszka Laura?
- Już, teraz?- zdziwiła się- Jesteśmy w centrum. To kawał drogi stąd. Będę musiała wezwać taksówkę
- Spoko. Zapłacę- wzruszył ramionami
- Swoją drogą, jesteś bardzo niecierpliwy- szturchnęła go- Poczekaj, najpierw sobie zapalę- sięgnęła po paczkę papierosów- A ty palisz?
- Czasami- mruknął- Odzwyczajałem się przez kilka miesięcy, ale chyba raz mi nie zaszkodzi
- To trzymaj- podała mu papierosa i zapalniczkę- Ale chodź na balkon. Lepiej żeby sąsiedzi nie wyczuli dymu, bo będzie nieciekawie
- Jakieś doświadczenie?- zaciągnął się
- Nawet kilka- przewróciła oczami i obydwoje wyszli na zewnątrz.
Chłopak ponownie zapatrzył się na panoramę Nowego Jorku
- Ej, Ross- chłopak obrócił się, a Lana chuchnęła mu dymem w twarz i zaczęła się śmiać
- No wiesz. Jak tak możesz?- obraził się sztucznie
- To tak odnosisz się do dziewczyny, która pozwoliła ci tu nocować?- zaśmiała
się - Tą rundę wygrałaś- powiedział z rezygnacją
- Czas się zbierać- powiedziała po chwili- Ross?- chłopak zapatrzył się na nią
- A, racja! Przy tobie na chwilę zapomniałem o.. Laurze- zrzedniał
- Zamówię taksówkę- odezwała się po chwili ciemnowłosa nie mogąc przez chwilę dojść do siebie. Wyszła zostawiając go samego. Kurczę, co ja wyprawiam? Przyleciałem tu dla Laury, nie dla jej kumpeli, która swoją drogą jest mocno pociągająca. Staram się myśleć trzeźwo, ale wprost upijam się widokiem Lany. Co ona ma takiego w sobie, czego nie ma Laura? Umm.. pewność siebie, niezależność, jest bardziej rozrywkowa. Okay, różnią się od siebie. Na dystans od Lany trzymała mnie tylko myśl, że jeszcze dzisiaj mogę zobaczyć się z Laurą. No, bo w końcu zależy mi na Lanie... znaczy na Laurze! Co się ze mną dzieje? Rozmyślał. Żeby jak najszybciej zapomnieć o ciemnowłosej, zaczął rozmyślać o Laurze. O jej pięknych piwnych oczach, lśniących brązowych włosach i uroczym uśmiechu na twarzy, którym była w stanie zaczarować świat. Na myśl o tym wszystkim sam zaczął się uśmiechać.
- Taksówka zaraz podjedzie. Możemy ruszać?- Lana pojawiła się nagle na balkonie
- Umm.. tak, jasne. Chodźmy- jeszcze raz spojrzał do panoramę NY i ruszył za ciemnowłosą.
Wyszli na zewnątrz i wsiedli do taksówki. Po kilku minutach znaleźli się na obrzeżach Nowego Jorku.
Szli potem jeszcze kawałek aż wreszcie dotarli do dzielnicy, na której mieszka Laura. Ciemnowłosa odprowadziła chłopaka pod dość okazały dom- To tutaj- rzekła. Blondyn uśmiechnął się do niej nerwowo
- Wiesz, dzięki
- Żaden problem- uśmiechnęła się, jednak zauważyła, że chłopak się nieco denerwuje
- Nie idziesz tam?- spytała
- Nie.. nie jestem pewny- zawahał się
- Przyjechałeś za nią aż na drugi koniec kraju. Ona serio musi być dla ciebie wyjątkowa skoro tak postanowiłeś. A teraz, gdy już jesteś u celu, tak po prostu się poddasz? Gdzie się podział ten zdesperowany Ross, który tak strasznie chciał się z nią spotkać?
- Masz rację- odgarnął włosy
- Mam iść tam z tobą?- spytała
- Nie trzeba - chłopak bał się, że może wyjść na jaw, że to przez niego Laura uciekła- Ale, poczekaj tu- rzucił i skierował się pod drzwi. Odetchnął i niepewnie zadzwonił. Usłyszał krótkie " Już idę ", co sprawiło, że serce zaczęło mu mocniej bić. Drzwi się otworzyły, a w nich stanęła kobieta z idealnie ułożoną fryzurą, w pokaźnych ubraniach i wysokich obcasach, mama Laury.
- Dzień dobry. Jest Laura?- spytał nieco pewniej, ponieważ jego emocje zdążyły już opaść
- Przepraszam, ale kim pan jest?- spytała zdziwiona pani Marano
- Jestem Ross. Kolega Laury. Jest w domu?- uśmiechnął się życzliwie. Blondyn potrafił oczarowywać, jeśli tego chciał.
- Przykro mi, ale Laura wyleciała dzisiaj do Paryża- odpowiedziała kobieta
- Ow, a nie wspominała może kiedy wróci?- spytał z nadzieją w głosie
- Raczej nie wróci. Zabrała walizki, powiedziała, gdzie jedzie i wyszła. No i, tyle ją widzieliśmy- odparła kobieta jeszcze bardziej dołując chłopaka
- To.. do widzenia- odparł lekko zmieszany i zaczął iść w kierunku bramy. Na drodze czekała na niego Lana, która paliła papierosa. Chłopak podszedł do niej szybkim krokiem
- Powiedz, że jeszcze je masz- rzucił, a ciemnowłosa szybko podała mu jednego
- Co tam, Romeo u tej twojej Julii? Wyrzuciła cię z domu?- zaśmiała się Lana, widząc jak chłopak nerwowo próbuje podpalić papierosa
- Gorzej- zaciągnął się- Poleciała sobie do Europy- dziewczynie zrzedła mina
- A gdzie dokładnie?
- Ponoć do Paryża- zaciągnął się ponownie
- Laurencja chyba na łeb upadła- ciemnowłosa też się zaciągnęła
- Nie wiem, czy upadła, ale mi nie pomaga- westchnąl
- Co ty teraz zrobisz? Będziesz ją gonić po całym świecie?- prychnęła
- Ja już nie wiem, co mam robić. Możemy wrócić do ciebie?- zaproponowal
- Jasne. Jutro pomyślimy co dalej- zgasiła papierosa
---------------------------------------------------------------
Alex od dłuższego czasu próbowała dodzwonić się do Rossa, jednak cały czas wyskakiwała jej poczta głosowa. W końcu się poddała. A co jak oni prowadzą teraz jakąś poważną rozmowę, a ja im przeszkadzam? Pomyślała. Jednak ku jej zdziwieniu chwilę potem zadzwonił telefon.
- Ross? Dlaczego nie odbierałeś? Martwiłam się o ciebie! - wybuchnęła dziewczyna
- Ty się martwiłaś? No, ciekawe -zaśmiał się
- Byłeś u Laury?- zmieniła szybko temat
- Byłem- odparł krótko
- No i?- dopytywała się
- Ja tą twoją przyjaciółeczkę kiedyś ukatrupię- westchnął
- Co ci zrobiła?
- Wyobraź sobie, że zrobiła sobie wycieczkę do Paryża- mówił w miarę spokojnie
- Żartujesz, tak? - rudowłosa niedowierzała
- A brzmię jakbym żartował?!- zdenerwował się
- Nie. Brzmisz całkiem poważnie- prychnęła
- Ja wiem, że to się wydaje z leksza dziwne, ale to prawda
- Więc.. wracasz do Los Angeles?- spytała niepewnie
- Ech, chciałbym, ale nie mogę. Dałem sobie słowo, że wrócę razem z nią- westchnął
- A gdzie teraz jesteś?
- Jestem teraz u Lany. Poszła się kąpać
- Pytała się o coś?
- Pytała się czy wiem, dlaczego Laura wyjechała
- No i co jej powiedziałeś?
- A co miałem powiedzieć?!- krzyknął, jednak po chwili się zorientował, że tuż za drzwiami jest Lana- Miałem się przyznać, że to wszystko przeze mnie?- powiedział cichszym głosem
- Lepiej, żeby nie wiedziała. Wątpię czy, by chciała pomagać facetowi, który skrzywdził jej przyjaciółkę
- Prawie skrzywdził- poprawił się- A ty mi jednak pomagasz
- Wiesz, sama nie wiem, dlaczego to robię- chłopak usłyszał jak drzwi od łazienki się otwierają
- Dobra. Muszę kończyć. Pa- rozłączył się.
------------------------------------
Lana owinięta ręcznikiem dosiadła się na kanapie do blondyna i zaczęła przeglądać telefon. Wyglądała niezwykle pociągająco. Blondyn z trudem przestał się jej przyglądać
- Wiesz, że zawsze możesz pogapić się w telewizor, prawda?- spytała zaczepnie nie odrywając wzroku od telefonu.
- Zauważyłaś, prawda?
- Ciężko było nie zauważyć- prychnęła. Chłopak się zarumienił. Pierwszy raz spotkał dziewczynę, która go onieśmielała. Wywoływała u niego pozytywne dreszcze. Jej mokry ręcznik idealnie przylegał do jej ciała. Blondyn przygryzł dolną wargę. Z trudem było mu się powstrzymywać, ale robił to w końcu dla Laury- Chyba pójdę się położyć- powiedział po chwili
- Jasne. Zaraz tam przyjdę- odpowiedziała. Chłopak położył się w łóżku ciemnowłosej. Uznał, że może, bo nic mu nie powiedziała. Ułożył się wygodnie. Chwilę potem przyszła Lana. Miała na sobie piżamę sięgającą do połowy ud. Położyła się obok chłopaka. Nie no, ja chyba zwariuję jak ona dalej będzie tak kusić! Pomyślał. Ross, robisz to dla Laury. Wmawiał sobie. Na szczęście zmęczenie wynikające z podróży samolotowej przejęło nad nim kontrolę.
Poranek przyszedł dosyć szybko. Blondyn przetarł oczy. Lany nie było już w sypialni. Chłopak wszedł do salonu. Dziewczyna siedziała przed laptopem
- Ross, przeglądam właśnie wyloty do Paryża. Najwcześniejszy samolot wylatuje za półtorej godziny. Jaka jest twoja decyzja?- spytała. Chłopak porozglądał się na boki i zamyślił.
---------------------------------

Zbliżał się wieczór. Laura samotnie podążała ulicami Paryża. Wkoło widziała same zakochane pary. Nic dziwnego. W końcu była w "mieście zakochanych". Wiedziała, że to był kolejny impuls z jej strony. Tak właściwie to już sama zapomniała przed czym chce uciec. Szła przed siebie. Przystanęła na jednym z mostów przyglądając się statkom płynącym po Sekwanie. Ruszyła dalej. Czuła się taka samotna, mimo że mijała całą masę ludzi. Przystanęła pod Wieżą Eiffla. Uśmiechnęła się na chwilę, ale zaraz potem spojrzała na jakąś całującą się parę, a potem na grupkę trzech dziewczyn. Wyglądały na przyjaciółki. Dwie z nich były brunetkami, jedna była ruda. Dziewczyna posmutniała
- Laura!- usłyszała wołanie za swoimi plecami. Natychmiast się obróciła
- Ross?- zdziwiła się.
Chłopak podbiegł do zszokowanej dziewczyny, a chwilę potem stał już przed nią. Uśmiechnął się.
- Nareszcie cię znalazłem- objął ją w talii i zaczął ją całować. Laura mocno się zdziwiła, ale coś nie pozwalało jej odepchnąć chłopaka. Wzamian oddała mu pocałunek. Chłopak zapomniał o wszystkim, co było. Najważniejsza teraz była Laura. Miał ją tutaj przy sobie. Nadal tkwili w pocałunku. Brunetka objęła chłopaka za szyję. Nie zwracali uwagi na to, że ktoś się na nich gapi. Teraz najważniejsza była dla nich ta chwila.

------------------------------------------------------------------
Ok, wiem, że ta historia jest bardziej zaplątana niż moje słuchawki z telefonu, bo tu akcja dzieje się cały czas w Stanach, a tu nagle przeskakujemy do Francji. No ale nic nie poradzę. Tak strrrasznie marzył mi się pocałunek Raury pod Wieżą Eiffla ^^ Mam nadzieję, że wy też jesteście zadowoleni. Co prawda, gdy byłam w Paryżu, gdy miałam 14 lat nie myślałam jeszcze o tym, że kiedykolwiek założę tego bloga, ale spoglądając na tą Wieżę Eiffla tak zaczęłam marzyć, by ktoś mnie tak kiedyś pod nią pocałował. Rozdział nieco długi, no ale chyba było warto :)

5 komentarzy:

  1. Super rozdział :*
    Czekam na next <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział
    Oj nie ładnie Rossy,czyżby Lau i Lana ci się podobały?Nie dobrze

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej! Jak romantycznie *.* Wspaniały rozdział! Też bym tak chciała (w sensie pod tą Wieżą Eiffla) Czekam na next ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG <3 Boooski :) O czymś takim marzyłam ;3 Czekam na next ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak słodko *,*
    Jajku, czekam na kolejny. Naprawdę świetny rozdział <3 Boże dawaj szybko kolejny !
    W sumie to podoba mi się to że Ross leci jednocześnie na Laurę i Lanę w tedy może Lau będzie zazdrosna ;d
    I jeszcze raz mówię że czekam na kolejny XD ;x

    OdpowiedzUsuń