poniedziałek, 2 lutego 2015

Rozdział 16.

Na początku muszę przeprosić, że tak długo mnie nie było. Przepraszam, ale miałam tymczasowy brak weny, no i czasu ; /
Rossdziau? Taki sobie. Mam nadzieję, że z czasem wszystko się ureguluje : )
________________________

W poprzednim rozdziale:

- Ten pocałunek to był część twojego przebiegłego planu?- podniosła brew
- Lauro, proszę. Wróć do Kalifornii. Potrzebuję cię..
***************
-" Hej Ross. Jak tam? Jesteś już na miejscu? Spotkałeś Laurę? Gdzie wy jesteście? Ona nie odbiera moich telefonów! "
-" Jestem teraz na lotnisku. Gadałem z Laurą, ale nie jestem pewien czy wróci. W każdym razie wracam do Kalifornii. Mam dosyć uganiania się za nią. Tracę jedynie swój czas "
**************
- Ross?- Alex uśmiechnęła się, ale i zaniepokoiła
- No, a gdzie Laura?- spytała z wymuszoną nadzieją. Chłopak westchnął
- Nie ma. Nie chciała ze mną wracać
***************
- Ross, to ty?- spytałam i odwróciłam się w kierunku drzwi. Stała w nich brunetka w długim płaszczu i na wysokich obcasach. Głowę miała spuszczoną. Podbiegłam do niej
- Laura? Jednak wróciłaś?- byłam nieco w szoku nagłym obrotem spraw
- Cześć, Alex- podniosła głowę do góry. Nagle do pokoju wszedł ciągle zamyślony Ross
- Alex, wiesz może co...- chłopak był w większym szoku niż ja
- Laura?- dziewczyna spojrzała na niego, a potem szybko skierowała na mnie pytający wzrok
-------------------

Brunetka spoglądała chwilę na Alex po czym spuściła wzrok i zastygła w bezruchu
- Myślałem, że zostałaś- zaczął po chwili Ross
- Jak widzisz jestem!- ożywiła się po tych słowach i rzuciła na fotel
- Nie spodziewałam się ciebie tutaj- mówiła w miarę spokojnie
- Mógłbym rzec to samo- prychnął- Dlaczego postanowiłaś wrócić?- spytał nieco oschle
- Nie twój interes- warknęła
- Och, doprawdy? Już zapomniałaś, gdy..- przerwała mu
- Czy mogę pogadać z Alex na osobności?!- spytała wprost dając mu jasno do zrozumienia, że ma sobie iść. Spojrzał najpierw na Laurę, potem na Alex, która była zdana na tę dwójkę, a potem skierował się do wyjścia- Dobranoc Alex- rzekł po chwili i wyszedł.
Dziewczyna jakby odetchnęła z ulgą, gdy blondyn wyszedł. Usadowiła się wygodniej na fotelu i zaczęła przeglądać jakąś książkę, która leżała na stoliku Alex. Rudowłosa przełknęła ślinę przyglądając się przyjaciółce
- Lari?-
- Hm?- mruknęła brunetka
- Wszystko dobrze?- spytała
- Tak, dobrze- warknęła zatrzaskując książkę i niemalże nerwowo rzucając ją z powrotem na biurko. Alex przyglądała się z niepokojem zachowaniu przyjaciółki
- No przecież widzę, że coś jest nie tak- Laura westchnęła i zaczęła wpatrywać się w sufit- Co to za spina między tobą a Rossem?- dopytywała się Alex. Brunetka spojrzała na przyjaciółkę tak jakby została do tego zmuszona
- Czy.. wtedy w Paryżu coś się między wami wydarzyło?- spytała niepewnie ruda przygryzając dolną wargę. Laura otworzyła usta jakby miała za chwilę coś powiedzieć, ale nagle się zawahała. Chwilę krążyła wzrokiem po pokoju rudowłosej
- Nie- wypaliła sekundę potem i wstała
- Jesteś tego pewna?- Alex przechyliła głowę w bok. Jakoś za bardzo nie uwierzyła przyjaciółce. Laura odwróciła się do niej- Tak, jestem pewna! Kurczę, możesz przestać mnie o to pytać?!- naskoczyła na zaskoczoną rudą
- Wybacz, po prostu chciałam się upewnić, bo nie wyglądasz na zbytnio zadowo...
- Całowałam się z Rossem!- przerwała jej Laura
- Co?- Alex otworzyła usta z niedowierzania
- Całowałam się z Rossem!- powtórzyła zdenerwowana- Teraz jesteś zadowolona?!- zmarszczyła brwi i przeczesała włosy jedną ręką, a drugą oparła na biodrze
- To, dlatego Ross też był taki niemrawy, gdy zadałam mu identyczne pytanie- otrząsnęła się rudowłosa. Laura uspokoiła się i usiadła z powrotem na fotel
- Przepraszam, Alex. Nie chciałam się tak wydrzeć. Jestem lekko podenerwowana-
zaczęła się tłumaczyć
- Spoko. Rozumiem- odpowiedziała ulegle rudowłosa
- No, a Ross..- odchrząknęła Laura- On mówił ci coś na mój temat?- spytała z zaciekawieniem w głosie
- Widać było, że przeżywał fakt, że nie chciałaś z nim wracać-
Laura uśmiechnęła się przez sekundę, a Alex kontynuowała
- Lau?- brunetka podniosła na nią oczy- Myślę, że jemu serio na tobie zależy-
Laura nic nie odpowiedziała, więc Alex wstała. Chciała dać przyjaciółce chwilę samotności, by nakłonić ją do przeanalizowania tej sytuacji, chciała wyjść z pokoju, gdy nagle zatrzymał ją głos Laury-
- Powiedział mi..- zaczęła dziewczyna-.. że może coś tam do mnie czuje, ale te uczucie zanika przy każdej naszej kolejnej rozmowie- wydusiła z siebie
- No, a co ty do niego czujesz?- spytała ruda
- To zabawne, bo za każdym razem coś innego. Gdy go widzę to nienawiść, gdy z nim rozmawiam to zmieszanie- przerwała- A gdy się całujemy - spokój, dziwne ukojenie moich nerwów, jakieś miłe uczucie, którego nie potrafię opisać-uśmiechnęła się
- Może powinnaś dać Rossowi szansę?- zaproponowała Alex kucając obok brunetki
- A co jak mnie zrani?- Laurze zaszkliły się oczy
- Nie potrafię przewidzieć tego, co może zrobić. Powinnaś sama wiedzieć, czy jesteś gotowa mu zaufać- uśmiechnęła się życzliwie do przyjaciółki
- No, właśnie problem w tym, że chyba nie jestem- posmutniała. Alex starała się wczuć w sytuację przyjaciółki, ale nie potrafiła.
- Dlaczego wróciłaś?- spytała po chwili
- W sumie to sama nie wiem- brunetka wzruszyła ramionami- Powinnam już wracać do domu, bo zrobiło się późno- dodała i zamaszystym ruchem chwyciła swój płaszcz i torebkę. Nic nie mówiąc skierowała się w kierunku drzwi
- Lau?- zatrzymał ją w progu głos Alex
- Tak?- odwróciła się
- Cieszę się, że wróciłaś- odpowiedziała rudowłosa
Laura mimowolnie się uśmiechnęła
- Dobranoc Alex- odparła i wyszła z pokoju.

Schodząc na dół pożegnała się jeszcze z państwem Kennedy i ruszyła przed siebie. Na ulicy nie było ani jednej żywej duszy, ale zamyślona dziewczyna nie zwróciła na to uwagi. Zastanawiało ją czy dobrze zrobiła wracając do Kalifornii. Tkwiła w zamysłach.
Jej przemyślenia przerwał podmuch wiatru. Dziewczynę przeszedł niemiły dreszcz, więc szybko włożyła ręce do kieszeni i niczego nieświadoma podążyła dalej.
Nie trwało to długo, gdy do zaskoczonej dziewczyny podbiegł jakiś zakapturzony oprawca. Chwycił ją od tyłu za nadgarstki i przytwierdził nóż do gardła
- Puszczaj mnie!- zaczęła krzyczeć i się miotać
- Dawaj kasę i telefon!- zażądał. Laura zaczęła się jeszcze bardziej miotać
- Daj mi spokój! Ratunku!- krzyczała
- Kochanie, przestań się rwać, bo sama sobie robisz krzywdę!- oprawca z sekundy na sekundę stawał się coraz bardziej nerwowy w stusunku do walczącej dziewczyny
- Puszczaj ją!- usłyszała znajomy głos
- Zmuś mnie!- zaśmiał się, jednak po chwili oberwał z całej siły pięścią w twarz i upadł na ziemię. Dopiero teraz szatynka spostrzegła, że tą osobą był Ross
- Nie zmuszaj mnie do ponowienia tej sytuacji!- odpowiedział podenerwowany, a potem podbiegł do oszołomionej Laury
- Nic ci nie jest?- odruchowo zaczął dotykać ramion brunetki, jakby chciał sprawdzić czy czegoś nie uszkodziła
- Ross, co tu robisz? Śledziłeś mnie?- spytała zdziwiona nagłym pojawieniem się chłopaka
- Z początku chciałem z tobą pogadać, więc myślałem, że cię zaczepię, gdy pójdziesz do domu, ale wyglądałaś na niemrawą- tłumaczył się
- Ross, uważaj!- krzyknęła Laura, gdy zorientowała się, że oprawca staje na nogi i przymierza się do ciosu
- Nie ze mną te numery!- chłopak wykonuje szybki unik i odpycha przeciwnika, a ten upada na asfalt
- Idziemy stąd- pogania dziewczynę, a po chwili syczy z bólu. Przykłada rękę do swojego prawego boku i zauważa, że jego ubranie przesiąkło czerwonym płynem
- Ross, ty krwawisz!- zauważa Laura
- Nic mi nie będzie- odpowiada sycząc z bólu- Musiał mi wbić te ostrze, gdy próbowałem go odepchnąć
- Chodź ze mną. Trzeba przemyć tę ranę. To poniekąt moja wina- odgarnia włosy chłopaka z jego twarzy zalanej zimnym potem
- Spoko. Cieszę się, że mogłem ci pomóc- Ross uśmiecha się do niej słabo, a ona odwzajemnia ten uśmiech.

Po niepełnych dziesięciu minutach dochodzą do domu Laury. Dziewczyna wpuszcza chłopaka do środka
- Siadaj na łóżko. Zaraz przyniosę ciepłą wodę, waciki i wodę utlenioną- poleca i znika w łazience. Chłopak wykonuje polecenie dziewczyny. Chwilę potem zjawia się Laura ze wszystkimi tymi rzeczami, o których wspominała. Siada obok chłopaka i bierze miskę z wodą na kolana maczając w wodzie pierwszy wacik
- Ściągnij koszulę- poleca. Chłopak przenosi swoje ręce w stronę guzików i po kolei je odpina ukazując swoje umięśnione ciało. Dziewczyna jest w niemałym szoku. Stara się zapanować nad sobą przykładając mokry wacik do zakrwawionego miejsca. Przeszła ją myśl, że tak bardzo chciałaby teraz dotykać tych mięśni, ale blokuje ją jeden mały fakt. To przecież Ross. Od razu się otrząsa i dokładnie przemywa zakrwawione miejsce. Blondyn obserwuje każdy jej ruch w skupieniu. Nic nie mówi. Kątem oka Laura zauważa, że patrzy na jej twarz. Postanawia udawać, że ją to nie rusza i sięga po wacik nasączony wodą utlenioną.
- Uważaj, teraz będzie szczypać-
przykłada go do poranionego miejsca. Chłopak zaciska oczy i syczy z bólu
- Ross, dziękuję za ratunek- dziewczyna postanawia odwrócić jego uwagę od nieprzyjemnego momentu. Jego twarz po chwili nabiera już normalny wyraz, a ból ustępuje
- Nie ma sprawy- odpowiada słabym uśmiechem- Dziękuję za pomoc przy..- dodaje po chwili
- Musiałam się jakoś odwdzięczyć- brunetka wzrusza ramionami. Chłopak zauważa jej obojętność, więc sięga po swoją koszulę
- Cóż, chyba już pora na mnie- zaczyna się podnosić
- Nie, zostań- Laura ciągnie go z powrotem
- Nie przesłyszałem się? Laura Marano chce żebym został u niej na noc? Martwisz się, że znowu mi coś zrobią?- pyta z uśmiechem podnosząc jedną brew.
Dziewczyna odkłada miskę na bok
- Po prostu..- zamyśla się- Nie chcę być sama tej nocy po dzisiejszym doświadczeniu. Za bardzo się boję- oświadcza przygryzając dolną wargę
- Czyli jestem tu tylko po to, by pełnić funkcję ochroniarza szanownej panny Marano? A co jak się nie zgodzę?- droczy się z nią
- Ross, ja naprawdę się boję- powiedziała ze strachem w oczach. Chłopak spojrzał na nią czule i pogłaskał ją po policzku
- Zostanę, jeśli chcesz- uśmiechnął się. Laura też się uśmiechnęła, a po chwili położyła niepewnie jedną rękę na jego torsie. Odruchowo jej ciało przechodzi miły dreszcz. Przymyka oczy.
Chłopak zauważa jej poczynania. Dokrywa dłoń Laury swoją, jednak nie na długo, bo oszołomiona dziewczyna wyrywa rękę z objęć blondyna i łapie jego dłoń umieszczając ją na swoim policzku. Ciepło, które w tej chwili odczuwa rozgrzewa jej krew. Czuje niedosyt. Przesuwa jego dłoń na swoją szyję. Teraz jego opuszki spoczywają na jej pulsie. Dziewczyna otwiera usta. Są w idealnym ułożeniu do pocałunku. Chłopak wykorzystuje szansę i przysuwa się bliżej. Dzielą ich milimetry. Brunetka niemalże traci przytomność na skutek jego ciepłego oddechu, który w tej chwili otula jej usta. Zerka mu w oczy, a potem podejmuje kolejny krok.
Ni stąd, ni z owąd jej usta lądują na jego. Zaczyna delikatnie ich smakować. Blondyn z początku nie jest przekonany, ale ostatecznie zaczyna oddawać jej pocałunki. Przybliża się maksymalnie w stronę brunetki. Jego ciężar ciała sprawia, że dziewczyna powoli osuwa się na łóżko, a za nią Ross. Chłopak ku zaskoczeniu brunetki odrywa się od jej ust. Zaciska zęby i wydaje z siebie syk łapiąc się jedną ręką za żebro. Dziewczyna momentalnie przytomnieje
- O, matko Ross! Przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło!- zaczęła się nerwowo tłumaczyć, podnosząc się z miejsca
- Weź przestań. Nie masz się z czego tłumaczyć. To tylko ból, dla którego warto się poświęcić. A teraz kładź się- popycha dziewczynę z powrotem na łóżko
- Ross, co ty robisz?- zaniepokaja się
- Nie twierdzę, że nie podobały mi się twoje zamiary-blondyn uśmiecha się do niej, a potem łapie jej nadgarstki i przytrzymuje je swoimi rękoma tuż nad głową dziewczyny- Już wiem jak możesz mi się odwdzięczyć za ratunek- nachyla się do niej i zaczyna całować ją po szyi
- Wiesz, że jest jeszcze wiele innych sposobów na podziękowanie?- dziewczyna zaczyna drżeć pod wpływem jego pocałunków
- Wiem- odrywa się od niej- Ale żaden z nich nie jest taki przyjemny- powraca do wcześniejszej czynności
- Mimo wszystko sądzę, iż powinniśmy...- dziewczyna nie dokańcza zdania, a zamiast tego wydobywa z siebie cichy jęk, gdy chłopak zaczynna ssać jej skórę na szyi. Zaraz potem odrywa się od niej, by móc na nią spojrzeć.
Brunetka odruchowo łapie się za pulsujące miejsce
- Zrobiłeś mi malinkę?- pyta z lekkim niedowierzaniem
- Tylko nie mów, że ci się nie podobało- przejeżdża palcem po jej obojczyku- Chciałbym zrobić ci więcej takich znaków na całym twoim ciele- jednym zgrabnym ruchem zsuwa jej ramiączko i całuje ją delikatnie w nagie ramię. Sekundę potem zabiera się za drugie, ale w połowie zatrzymuje go ręka brunetki
- Ross, nie. Na dzisiaj wystarczy- mówi stanowczo
- Jeny, ale z ciebie cnotka- blondyn przewraca oczami- Zachowujesz się jak jakaś pieprzona dziewica
Dziewczyna przekręca głowę w bok i nic nie mówi. Chłopak patrzy na nią przez chwilę podejżliwie, a potem na jego twarzy pojawia się chytry uśmiech
- Ale na poważnie?- pyta niemal drwiącym głosem
- A co myślałeś? Że jestem jakaś puszczalska?- brunetka odpowiada po chwili poddenerwowanym głosem
- Pomyślałem jedynie, że może najwyższy czas zmienić stare nawyki- wzruszył ramionami
- Tracąc swoje dziewictwo z tobą? Jaką mam pewność, że nie zrobisz mi krzywdy?
- Nie zrobię- ponownie wzrusza ramionami - Dziewice mają u mnie taryfę ulgową- mruga do niej
- Dzięki, Ross. Ty to wiesz jak uspokoić kobietę- brunetka odpowiada sarkastycznie
- Więc tym bardziej nie masz się czego obawiać- ponownie próbuje ściągnąć jej ramiączko. Zatrzymuje go dłoń dziewczyny
- To był sarkazm, ciołku- odrzuca jego rękę na bok, usiłując wstać.
- Laura, no weź - chłopak nie pozwala jej na wykonanie ruchu
- Możesz się ogarnąć? - dziewczyna próbuje zrzucić z siebie ciało napalonego blondyna i w końcu jej się to udaje. Wstaje z łóżka i poprawia sobie bluzkę
- Wiesz co? Przemyślałam to... - oświadcza - i doszłam do wniosku, że będę bardziej bezpieczna, jeśli ciebie nie będzie w pobliżu
Chłopak odwraca się do niej przodem i podpiera na łokciach - Chcesz żebym sobie poszedł? - Laura jedynie krzyżuje ręce na piersi
- Jak tam chcesz - blondyn wstaje z łóżka i unosi ręce w geście obrony - Tylko, żeby potem nie było płaczu jak napadnie cię jakiś siekierowy - zakłada bluzkę
- Jestem dużą dziewczynką. Nie wierzę w bajki - wzrusza ramionami
- Ani w włamywaczy? - pyta
- No tak, ale...
- A w seryjnych morderców?
- Też, ale...
- A w gangsterów też nie wierzysz?
- Możesz przestać?
- A co powiesz na terrorystów?
- Ross!
- No a...
- Jeszcze jedno słowo, a to ty będziesz musiał bronić się przede mną! - zagroziła mu palcem
- I co? Nie boisz się? - obdarzył ją cynicznym uśmiechem. Dziewczyna spogląda na niego nieugięcie
- Przez ciebie już tak, więc chyba nie mam wyjścia- przeczesała grzywkę dłonią. Blondyn zaczyna kręcić nosem
- Ale jest jeden warunek
- Co?! Jaki znowu warunek? - Laura nie ukrywa swojego niepokoju
- Śpię z tobą - uśmiecha się chytrze
- Nie ma mowy!
- Dobrze. W takim razie zostawiam cię. Całkiem samą. W środku nocy - próbuje wzbudzić w dziewczynie strach - Mam tylko nadzieję, że zdążysz dobiegnąć na najbliższy posterunek policji, bo wątpię, by przyjechali na czas. Ale spokojnie. Przynajmniej cię ostrzegłem - brunetce zaczyna drżeć warga
- No dobrze, zgadzam się, ale nie pozwól mi być samej tej nocy, zwłaszcza, gdy przeżywam traumę! - Laura złapała blondyna za rękę, jakby bała się, że zaraz ucieknie. Ross spojrzał na wystraszoną dziewczynę z politowaniem, a potem parsknął śmiechem. Brunetka dopiero po chwili zdała sobie sprawę jak to musiało komicznie wyglądać. Puściła jego rękę i strzepnęła niewidzialny kurz z ubrania
- To ten... - odezwała się zażenowana - ja pójdę się wykąpać, a ty tu siedź - poleciła, kierując się w stronę łazienki
***
Brunetka ubrana już w piżamę właśnie kończyła zmywanie makijażu. Gdy już pozbyła się resztek tuszu do rzęs, różu i cieniu do powiek, ściągnęła ręcznik z głowy i pozwoliła wilgotnym włosom opaść swobodnie falami. Odwiesiła go do wyschnięcia, a potem opuściła łazienkę. Uznała, że Ross zachowuje się zbyt cicho jak na niego. Przekroczyła wejście do salonu. Widok, który tam zastała nieźle ją zszokował.
- Ross, co tu robi to wino? - zdziwiła się, widząc jak blondyn kończy rozlewać trunek do kieliszków
- Chciałem umilić nam wieczór - odpowiedział, odkładając butelkę na stół
- Wybacz, ale coś ci nie wyszło, bo jestem abstynentem - rzekła dumnie
- Tak? A zatem nie uważasz, że to dziwne, iż znalazłem u ciebie w domu butelkę wina? - uśmiechnął się cynicznie
- To prezent od Lany, który był też częścią mojej dekoracji półkowej, a ty bezczelnie ją zniszczyłeś - westchnęła, biorąc do ręki wazon z kwiatami i stawiając go na półce, gdzie przedtem stało wino
- Przynajmniej się nie zmarnuje - wzruszył ramionami, a następnie wyciągnął rękę z kieliszkiem w stronę Laury. Dziewczyna popatrzyła na niego zdziwiona
- Bierz - zachęcał ją swoim szarmanckim uśmiechem
- Ross, mówiłam ci, że nie piję - dziewczyna odpowiedziała niczym niewzruszona. On jednak dalej trzymał kieliszek z trunkiem przed twarzą brunetki
- No dalej - ponaglał ją - Co ci szkodzi?
- No dobrze - odebrała go niepewnie z ręki blondyna - Ale, gdy się upiję, to będzie twoja wina - pogroziła mu naiwnie, a potem skrzywiła się od zapachu alkoholu
- Ponoszę za ciebie całą odpowiedzialność - uśmiechnął się ślicznie - A teraz, wypij to
Brunetka upiła łyczek, a potem zaczęła się krztusić
- Okropność. Jak ludzie mogą to pić? - przetarła usta
- Pytanie, jak bez tego wytrzymują - zadrwił biorąc łyk ze swojego kieliszka
- Jak to? - Laura podniosła brew
- Mam pytanie - blondyn rozsiadł się wygodniej na kanapie - Skoro nie pijesz, nie palisz, to w jaki sposób radzisz sobie ze stresem?
- Dużo czytam - brunetka bierze kolejny łyk i ponownie wykrzywia twarz. Chłopak wybucha śmiechem
- Żartujesz, prawda?
- Nie, Ross. Mówię całkiem poważnie - mrozi go spojrzeniem. Blondyn milknie - To mnie rozluźnia - brunetka bierze kolejny większy łyk i stawia pusty kieliszek na stole
- Ale z ciebie sztywniara - blondyn śmieje się pod nosem i nalewa jemu i Laurze kolejną rundę
- Nie powiedziałabym - chłopak spogląda na nią z zaciekawieniem - Na przykład, obecnie siedzę na kanapie z pewnym zbuntowantym blondynem i piję z nim wino - bierze do ręki pełny kieliszek
- Nie da się zaprzeczyć - stwierdza wpatrując się w nią jak swobodnie przykłada kieliszek do ust
- Co? - pyta zdziwiona
- Już nawet się nie krzywisz - zauważa - Wiesz co, mógłbym cię nauczyć picia, palenia skrętów, chodzenia w dresach... - brunetka potakuje mu głową - I wstawania po południu, pyskowania starszym, spluwania, imprez do białego rana. Jasne. Z miłą chęcią - uśmiecha się do niego
- To załatwione - wyciąga swój kieliszek w jej stronę
- Więcej uczenia, mniej gadania, mistrzu - przybija z nim kieliszkiem. Ross wpatruje się w nią
- Co znowu? - brunetka nie wytrzymuje
- Nabijasz się ze mnie - przewraca oczami
- Ja? Skąd - dziewczyna przybiera niewinny wyraz twarzy - Wydaje ci się. MISTRZU - zadowolona przytwierdza usta do kieliszka
- No i znowu to robisz. Przestań - irytuje się blondyn, wprawiając tym brunetkę w dobry humor
- Szszsz, kochanie - kładzie mu palec na ustach
- Możesz powtórzyć? - patrzy na nią jak wmurowany
- Ross, to normalne, że szumi mi w głowie? - brunetka łapie się za wspomnianą część ciała
- Nie wierzę. Upiłaś się! - blondyn zaczyna się śmiać
- Co? Nie! W życiu się nie upiłam! - szturcha go łokciem
- Ale to prawda! Upiłaś się - powtarza się ubawiony
- Sam się upiłeś i bredzisz - krzyżuje ręce na piersi
- A ile kieliszków wypiłaś? Pamiętasz może?
- Nie wiem... z dwa? - zamyśla się - Z dwa i pół? - odpowiada niepewnie
- I ty twierdzisz, że się nie upiłaś? - parska śmiechem - Powiedz "stół z powyłamywanymi nogami"
- Stół z powełymane... a, pieprz się, Lynch. Nie muszę tego mówić - odpowiada zadowolona
- Jak dziecko. Upiła się i nawet nie chce się do tego przyznać - cmoka
- Lynch, stul dziób - odpyskowuje
- Bo co mi zrobisz? - pyta zadziornie
- Wypiję te wino sama - bierze w połowie pełną butelkę do ręki
- Jesteś niemożliwa - kręci głową na widok Laury nalewającej sobie kolejną rundę.
W mgnieniu oka, dziewczyna wypija zawartość jak kieliszek wódki
- Stanowczo niemożliwa - drapie się po karku
- Coś mówiłeś SZTYWNIAKU? - spogląda na niego z wyrazem twarzy w stylu "i kto tu teraz jest sztywny?"
- Nie twierdzę, że mi się to nie podoba - odchrząkuje - Ale masz rację. Nie jesteś sztywna. Potrafisz się wyluzować - zamyśla się - Nigdy nie pomyślałbym, że dziewczyna wypije więcej ode mnie
- Skrywam w sobie wiele sekretów - brunetka wzrusza jedynie ramionami, przykuwając uwagę blondyna
- Ej, Ross. Ale wiesz, że jutro wszystko wraca do normalności? - dziewczyna mówi z powagą w głosie, spoglądając na niego. Chłopakowi blednie mina
- A zatem chwilo, trwaj - odpowiada po chwili, robiąc ostatni łyk alkoholu i nachylając się do nalania kolejnej rundy.
- Ross? - mruczy brunetka wtulona wygodnie w poduszkę znajdującą się na kanapie
- Tak?
- Chce mi się śmiać i płakać - wyznaje po chwili. Blondyn przewraca oczami
- Zdecyduj się - dosiada się do niej
- Kiedy nie mogę - brunetka podnosi się z miejsca - Mam ochotę płakać, gdy pomyślę, co ze sobą zrobiłam i śmiać... - stara się powoli dobierać słowa - bo to wszystko jest absurdalne - wybucha śmiechem
- Znaczy co? - pyta rozkojarzony blondyn
- No to. To wszystko. Że my, że ja - zakrywa sobie usta dłonią - Widzisz jakie to zabawne?- blondyn patrzy na nią z politowaniem
- Jesteś nieźle nawalona
- No, a ty to nie? - Laura reaguje jak oparzona
- Czyli przyznajesz, że jesteś? - blondyn pyta z chytrym uśmiechem
- A może tak zamiast wytykać się palcami, zajmiemy się czymś innym? - proponuje
- Czym? - pyta z zaciekawieniem
- Niczym - brunetka wybucha śmiechem
- Jesteś szurnięta - stwierdza z zawodem w głosie
- Nie jestem szurnięta. Jestem Ross - wytyka mu język
- Nie jesteś - szturcha ją
- O, nie. Jasne, że jestem. Patrz na to - brunetka poprawia bluzkę - Siema, laski. Jestem Ross. Jestem przystojny i zarozumiały. Mogę mieć każdą, tylko nie Laurę - brunetka nieudolnie naśladuje chłopaka
- Tak ze mną pogrywasz? - odpowiada udając urażonego - To w takim razie ja jestem Laura - oznajmia
- Cześć, wszystkim. Jestem Laura. Jestem sztywniejsza od przybitej deski. Udaję, że nie lubię Rossa, ale tak na serio mnie pociąga - nabija się z brunetki piskliwym głosem
- Przegiąłeś - brunetka uderza go poduszką.
Ross szybko ją odbiera i rzuca na bok. Chwyta dziewczynę za nadgarstki i popycha na kanapę
- No i co teraz, Ross? - pyta ze złośliwym uśmiechem
- To - brunetka wpija mu się w usta. Zaskoczony chłopak szybko odwzajemnia pocałunek, puszczając tym samym nadgarstki dziewczyny. Umieszcza dłonie na jej udach tak, by oplotła go nogami w pasie. Ona zarzuca mu ręce na szyję, przyciągając go do siebie jeszcze mocniej. Nagle dziewczyna odrywa się od jego ust
- Ross, nie możemy tego zrobić, prawda? - gładzie go po policzku
- Nie myśl teraz o tym - odpowiada, a potem złącza ich usta w namiętnym pocałunku
- Nie pragnę tego, tak mocno jak ty - brunetka sapie pomiędzy pocałunkami
- Ale się nie sprzeciwiasz - blondyn wykonuje ostatnie muśnięcie, a potem przenosi usta na obojczyk dziewczyny. Laura czuje jak przyjemne dreszcze przechodzą przez jej ciało od brzucha aż po czubki palców, wypełniając ją całą. Dziewczyna wplata ręce we włosy zapracowanego blondyna
- Ross, wiesz, że jeśli teraz tego nie skończymy, to potem nie będziemy mogli przestać?
- Wiem to - odpowiada krótko


piątek, 16 stycznia 2015

AUSLLY ONE-SHOT

Ostatnim razem dostałam na Asku ( ask.fm/otherstoryxd ) pytanie odnośnie tego, jak wyobrażam sobie ślub Auslly.
Otóż właśnie tak :
***

W pomieszczeniu rozlegają się już pierwsze dźwięki świadczące o nadchodzącej ceremonii. Ally kurczowo łapie się taty za rękę. Jest podenerwowana, ale i podekscytowana. Wolną dłonią zakłada niesforny kosmyk włosów za ucho, który wypadł z jej wysokiego koku spiętym dookoła białymi liliami. Spogląda za siebie, by sprawdzić, czy rąbek jej pięknej białej sukienki, nie spowija się czasem gdzieś pod jej pantofelkiem. Chwilę potem stwierdza, że nic takiego nie miało miejsca. Z ulgą unosi głowę, spoglądając na stojące za nią dwie dziewczyny równie pięknie wystrojone w sukienki koloru delikatnego różu i fioletu - Trish i Carrie. Uśmiecha się do nich delikatnie, a one szybko odwzajemniają ten gest. Ally odwraca się do przodu. Nie może uwierzyć, że to już dziś. To właśnie tego dnia przypieczętuje relacje ze swoim przyjacielem, narzeczonym, a za chwilę mężem. Pamięta jakby to było wczoraj, gdy Austin niechcący ukradł jej piosenkę, ale ona mu wybaczyła i mało tego, nawiązała z nim współpracę. To właśnie ten dzień odmienił jej życie. Poznała chłopaka, który pomógł pokonać jej lęk przed sceną i ostatecznie okazał się być tym jedynym. Pewnie nawet nie zdaje sobie sprawy ile mu zawdzięcza.
Austin należał do chłopaków rozwijających się na wielu frontach, jednakowoż nie wyobrażał sobie świata bez dwóch rzeczy - muzyki i swojej ukochanej Ally. To ona stała się jego muzą w robieniu tego, co robił. Występy dawały mu niesamowitą satysfakcję. Właśnie to było jego dotychczasowym planem na życie. Gdy przyszedł czas wyboru, miłość okazała się silniejsza od pasji. To właśnie ją poświęcił na rzecz Ally. Od tej chwili to on żył w cieniu swojej dziewczyny, której kariera rosła z dnia na dzień. Austin zachował się jak dżentelman i również cieszył się ze szczęścia swojej wybranki. Nigdy jednak do końca nie porzucił swoich zainteresowań.
Od niepamiętnych czasów, wszystkie ważne sprawy związane z uczuciami, załatwiał muzyką. Czy to było tymczasowe pożegnanie, gdy Ally miała wyjechać do uniwersytetu w Nowym Jorku, czy też zwyczajne powiedzenie "Kocham Cię". Austin nie należał do osób, radzących sobie ze swoimi uczuciami.
Tak było i tym razem.
Ally od tygodnia żyła w obawie, że jej relacje z Austinem pogarszają się. Coraz mniej rozmawiali. Praktycznie przestali się widywać. Pewnego dnia doszło nawet do tego, że Austin odwołał ich wspólną randkę. Ally była załamana. Mimo wszystko czuła, że musi pogadać o tym z ukochanym. Los chciał, że nie mogła go nigdzie znaleźć. W końcu znudzona tym wszystkim, siadła na ławce w szkole muzycznej, którą prowadziła razem z Austinem. To była ich pierwsza wspólna, a zarazem poważna decyzja. Gdyby nie poznała Austina, zapewne te pomieszczenie nadal byłoby Sonic Boom'em. Tak wiele razem dokonali, a mogli dokonać jeszcze więcej. Ally spojrzała na swoje buty, a potem cicho westchnęła.
- Ally? - usłyszała za swoimi plecami. Od razu zauważyła, że głos ten nie należy do nikogo innego, jak do Austina. Dziewczyna spojrzała na blondyna, stojącego za nią z gitarą w ręku
- Gdzie byłeś? - spytała. Chłopak nic nie mówiąc, podszedł z przodu do brunetki
- Ally, zanim zaczniesz się złościć. Chciałbym przeprosić cię za odwołanie naszej randki. Wiem ile dla ciebie znaczyła, dlatego chciałbym ci to wynagrodzić piosenką - odrzekł chłopak po czym zaczął śpiewać prosto z serca o tym jak bardzo ją kocha i ile jest w stanie dla niej poświęcić. Dziewczyna słuchając kolejnych wersów, rozpromieniała się coraz bardziej, a utracona nadzieja na udany związek - znowu powracała. Gdy Austin skończył śpiewać, odłożył gitarę i ukląkł przed zaskoczoną Ally na jedno kolano. Chwilę grzebał w kieszeniach, po czym wyciągnął z nich pierścionek i wypowiedział trzy słowa, które rozpaliły serce dziewczyny
- Ally, wyjdziesz za mnie? - spytał
Na te słowa dziewczyna wstała z ławki i głośno westchnęła
- Austin, myślałam, że nigdy nie spytasz - uśmiechnęła się. Chłopak był lekko sparaliżowany
- To znaczy "tak"? - upewnił się
Ally uklęknęła koło niego
- Może ujmę to inaczej - uśmiechnęła się i przytuliła się w blondyna, całując go w policzek
- Od dawna marzyłam o tym, żebyś poprosił mnie o rękę - wyznała. Austin uśmiechnął się i założył dziewczynie na palec obrączkę.
Ally wróciła myślami do teraźniejszości. Targały nią niesamowite emocje. Wiedziała, że za chwilę zostanie prawnie żoną Austina.
Na życzenie obojga, ślub miał odbyć się w ówczesnej, ich wspólnej szkole muzycznej. Dla obydwóch to miejsce miało szczególną wartość. W końcu tu się poznali.
Ally trzymając jedną ręką swojego tatę, a drugą bukiet, ruszyła spokojnym krokiem w kierunku Austina i stojącego obok Deza i Jace'a. Chłopak czekając na nią w białym garniturze, uśmiechnął się na jej widok. Był przekonany, że nigdy w życiu nie widział tak pięknej panny młodej. Po krótkiej chwili, brunetka już stała przed swoim przyszłym mężem. Teraz mógł jej się bliżej przyjrzeć. Miała delikatny makijaż. Oczy leciutko muśnięte tuszem i delikatny róż eksponujący kości policzkowe. Długi welon delikatnie osunął jej się na twarz. Chłopak natychmiast odrzucił go do tyłu. Uśmiechnął się, gdy mógł wreszcie znowu ujrzeć całą twarz ukochanej. Dla niego zawsze była idealna. Nawet nieumalowana wydawała mu się najpiękniejszą dziewczyną, a raczej kobietą na świecie. Ally widząc to jak jej się przygląda, leciutko się zarumieniła
- Kocham Cię - szepnęła do chłopaka
- Ja Ciebie też - złapał ją za rękę.
Chwilę potem usłyszeli głos pastora
- Zebraliśmy się tutaj, by połączyć tych dwoje... - zaczął
Podczas całego tego obrzędu, zakochani patrzyli sobie w oczy.
- Ja Allyson, biorę Ciebie Austinie za męża... - brunetka powtarzała regułkę za pastorem
- Ja Austin, biorę Ciebie Allyson za żonę... - to samo uczynił blondyn.
Po całej tej rutynie w końcu wymienili się ślubnymi obrączkami
- Oficjalnie jesteście mężem i żoną - ogłosił - Możecie się pocałować
 Austin uśmiechnął się do Ally i chwycił ją w pasie przyciągając do siebie, po czym złożył na jej ustach namiętny pocałunek. Wszyscy wkoło zebrani zaczęli bić im głośne brawa. Para młoda obróciła się przodem do publiczności, a w sali rozniósł się dźwięk instrumentalnej wersji "You Can Come To Me". Austin dostrzegł wśród zgromadzonych wszystkie znane twarze. Trish z Jace'm, Dez ze swoją Carrie, państwo Moon i Dawson, nawet pojawił się Jimmy z córką Kirą.
Ally i Austin jeszcze raz na siebie spojrzeli. Oboje wiedzieli, że jak dotąd przeżyli ze sobą wiele wspaniałych chwil, a jeszcze więcej ich czeka przy swoim boku.
- Może i skradłeś mi piosenkę, za to ja skradłam ci nazwisko - zaśmiała się Ally Moon spoglądając na swojego uśmiechniętego męża.
***
I... KURTYNA C:
PODZIĘKOWANIA DLA WSZYSTKICH TYCH, KTÓRZY POŚWIĘCILI SWOJE 5 MINUT NA PRZECZYTANIE TEGO. DZIĘKUJĘ .

~ Wasza Jane <3 p="">


czwartek, 11 września 2014

Rozdział 15.

W poprzednim rozdziale:

- Ross, ty naprawdę chcesz tam lecieć?- spytała Alex czekając z nim na lotnisku
- Już ci mówiłem. Muszę to zrobić! Przynajmniej spróbować- westchnął.
.................................................

- Jak to dzwonisz, by mi powiedzieć, że ze mną nie lecisz?- zdziwił się Kyle
- No właśnie.. tak jakoś samo wyszło. Długo nad tym myślałam i byłabym skłonna z tobą lecieć.. ale nie potrafię. W ogóle, cały ten przylot do NY był zupełnie bez sensu!- zaczęła się tłumaczyć
(...)
- Co planujesz dalej?
- Prawdopodobnie będzie to kolejny impuls z mojej strony. Rozumiesz sam.
....................................................

- Przykro mi, ale Laura wyleciała dzisiaj do Paryża- odpowiedziała kobieta
- Ow, a nie wspominała może kiedy wróci?- spytał Ross z nadzieją w głosie
- Raczej nie wróci. Zabrała walizki, powiedziała, gdzie jedzie i wyszła. No i, tyle ją widzieliśmy- odparła kobieta jeszcze bardziej dołując chłopaka
....................................................

- Laura!- usłyszała wołanie za swoimi plecami. Natychmiast się obróciła
- Ross?- zdziwiła się.
Chłopak podbiegł do zszokowanej dziewczyny, a chwilę potem stał już przed nią. Uśmiechnął się.
- Nareszcie cię znalazłem- objął ją w talii i zaczął ją całować. Laura mocno się zdziwiła, ale coś nie pozwalało jej odepchnąć chłopaka. W zamian oddała mu pocałunek.

***
Tkwili w pocałunku od dłuższego czasu. Nagle dziewczyna się opamiętała. Wróciła szara rzeczywistość i odepchnęła od siebie chłopaka.
- Po co.. po co tu przyjechałeś?- spytała nieco zszokowana
- Chcę cię prosić- westchnął
- O co?- zmarszczyła brwi
- Żebyś wróciła
Brunetka zaczęła rozglądać się na boki
- Ten pocałunek to był część twojego przebiegłego planu?- podniosła brew
- Lauro, proszę. Wróć do Kalifornii. Potrzebuję cię.. potrzebujemy! Ja i Alex- wtórował
- Ona też tu jest?- dziewczyna zaczęła rozglądać się za chłopakiem
- Nie. Jestem sam.
- I co myślałeś? Przyjedziesz tu, odstawisz jakieś mckliwe przedstawienie i tak po prostu wrócę?
- Nie utrudniaj mi tego- odrzekł spokojnie
- W ogóle skąd wiedziałeś, gdzie mnie szukać?- spytała po chwili
- Twoi rodzice mi powiedzieli
- Powiedzieli?! Z resztą, nieważne. Nie wpadłeś na to, że ludzie znikają, gdy muszą uregulować pewne sprawy?! Gdy ich to wszystko przerasta?! - mówiła ze łzami w oczach- Gdy potrzebują samotności?! - chłopak słuchał, co brunetka ma mu do powiedzenia. Nie odezwał się ani słowem
- Oczywiście ty nic o tym nie wiesz! Nie musisz przed nikim uciekać! Twoje życie to jedna wielka bajka!- wykrzyczała
- Co ty możesz o mnie wiedzieć?! Prawda, jest taka, że ty nic o mnie nie wiesz! -zdenerwował się
- Wiem o tobie na tyle dużo, by móc śmiało powiedzieć jaką osobą jesteś! I szczerze wątpię, że kiedykolwiek byłbyś w stanie się zmienić! -odgarnęła włosy- Zastanów się. Czego ty tak naprawdę ode mnie oczekujesz?- spytała już spokojniejszym tonem. Chłopak westchnął
- Już niczego- odwrócił się- Jutro wracam do Los Angeles.
Brunetka nie zareagowała
- Wylatuję o dziewiątej, ale...- blondyn westchnął, po czym kontynuował- przemyśl to sobie jeszcze, i wiesz co? Może i tam coś do ciebie czuję. Nie jestem pewien, ale szczerze mówiąc to uczucie zanika po każdej naszej kolejnej rozmowie- rzucił i odszedł zostawiając ją samą przy Wieży Eiffla. Stała jak posąg.
A co jeśli on naprawdę się zmienił? Może faktycznie coś do mnie czuje? Pomyślała. Może powinnam zapomnieć o szarej przeszłości i zacząć żyć teraźniejszością. Fakt, kiedyś zachowywał się jak mój prześladowca, ale to było kiedyś. A ludzie się przecież zmieniają, prawda? Kontynuowała rozmyślanie. Najchętniej rzuciłaby się teraz za chłopakiem wołając "Ross, zaczekaj!", ale coś nie pozwalało jej tego uczynić. Nie pozwalało jej zaufać temu chłopcu. Tak po prostu patrzyła jak odchodzi. Czuła się w tej chwili  porzucona, mimo że to ona dała mu odejść, jednak chwilę potem zabrzmiały jej w uszach słowa, które wypowiedział zanim poszedł "przemyśl to sobie jeszcze". Zabrzmiało to dla niej jak szansa na to, że nie wszystko stracone. Mimo że go tak chłodno potraktowała i zarzuciła mu co nieco, on dalej chce, by z nim wróciła. Z resztą, który chłopak leciałby na drugą stronę półkuli, by spotkać się ze swoją ukochaną. Ukochaną? Może on mnie jednak faktycznie kocha. Jej myśli coraz bardziej skłaniały ją w stronę blondyna, dopóki nie przypomniała sobie jego kolejnych słów " Może i tam coś do ciebie czuję. Nie jestem pewien, ale te uczucie zanika po każdej naszej kolejnej rozmowie ". Posmutniała. Chociaż, z drugiej strony, gdyby Ross przestałby darzyć mnie uczuciem to więcej nie uganiałby się za mną. Może to już jednak pora wrócić do LA. Zapomnieć o wszystkim co było i żyć tym co będzie. Biję się z własnymi myślami. Znowu. Dziewczyna spoczęła na ławeczce i schowała głowę w dłoniach. Potrzebuję kogoś kto pomoże mi się odnaleźć.
------------------------------------------------------------------
Następnego dnia:

Ross właśnie szykował się do wylotu. Siedział na ławce na lotnisku i przeglądał nieodebrane wiadomości w swoim telefonie. Jedna była od Alex:
-" Hej Ross. Jak tam? Jesteś już na miejscu? Spotkałeś Laurę? Gdzie wy jesteście? Ona nie odbiera moich telefonów! "
-" Jestem teraz na lotnisku. Gadałem z Laurą, ale nie jestem pewien czy wróci. W każdym razie wracam do Kalifornii. Mam dosyć uganiania się za nią. Tracę jedynie swój czas "
Chłopak kliknął "wyślij" i schował telefon do kieszeni. Spojrzał na zegarek. Już zostało niewiele czasu do dziewiątej. Nie no, ona na pewno nie przyjdzie! Pomyślał.
Westchnął i zaczął niecierpliwie rozglądać się na boki, jakby jednak kogoś wyczekiwał. Po chwili ujrzał jak jakaś brunetka zmierza w jego kierunku. Zerwał się z miejsca i uśmiechnął nie mając na to żadnego wpływu. Jednak chwilę potem uśmiech zszedł mu z twarzy. Owa dziewczyna nie była Laurą, tylko lekko przypominała ją z daleka. Usiadł zawiedziony. Nie było już odwrotu. Musiał przejść przez bramki. Spojrzał jeszcze raz za siebie, a potem przeszedł na drugą stronę.

------------------------
Niespokojnie wyczekiwałam Rossa. Wiedziałam, że dzisiaj wraca do Stanów. Krążyłam po pokoju, a zaciekawiony Max biegał za swoją pańcią. Ciekawiło mnie czy Laura jednak zmieniła zdanie i postanowiła wrócić z nim. Hmm.. z NIM. Tak, to trochę mało prawdopodobne. Pod wpływem chwili wybiegłam na dwór. Lekko się zdziwiłam, ponieważ pod moimi drzwiami stał..
- Ross?- uśmiechnęłam się, ale i zaniepokoiłam
- No, a gdzie Laura?- spytałam z wymuszoną nadzieją. Chłopak westchnął
- Nie ma. Nie chciała ze mną wracać- odruchowo przytuliłam chłopaka
- Przynajmniej się starałeś
- Po tak długiej podróży powinienem czuć zmęczenie. A wiesz co czuję?! Złość! Złość, smutek i rozczarowanie!- puścił mnie z uścisku i spojrzał mi w oczy. Pierwszy raz brzmiał naprawdę poważnie.
- Wejdź do środka- zaproponowałam. Czułam, że serio mu zależało, a w tej chwili potrzebuje kogoś, kto go zrozumie. Nigdy nie pomyślałabym, że Ross może być tak wrażliwy. Siedzieliśmy w milczeniu w moim pokoju. Blondyn wyglądał na zamyślonego. Podparł twarz ręką i nie odzywał się ani słowem. Ta cisza dzwoniła mi w uszach. Postanowiłam zagaić. Byłam strasznie ciekawa tego, co wydarzyło się w Paryżu
- To.. Laura pytała się dlaczego przyjechałeś?- zaczęłam niepewnie. Chłopak skierował wzrok na mnie
- Alex- westchnął- chyba pójdę się przewietrzyć na balkon- wyszedł z mojego pokoju i skierował się do salonu. Zauważyłam, że moje pytanie mocno go poruszyło. Głupia, on jest załamany, a ja go bardziej dołuję. Po chwili usłyszałam kroki w kierunku mojego pokoju
- Ross, to ty?- spytałam i odwróciłam się w kierunku drzwi. Stała w nich brunetka w długim płaszczu i na wysokich obcasach. Głowę miała spuszczoną. Podbiegłam do niej
- Laura? Jednak wróciłaś?- byłam nieco w szoku nagłym obrotem spraw
- Cześć, Alex- podniosła głowę do góry. Nagle do pokoju wszedł ciągle zamyślony Ross
- Alex, wiesz może co...- chłopak był w większym szoku niż ja
- Laura?- dziewczyna spojrzała na niego, a potem szybko skierowała na mnie pytający wzrok.

----------------------------
A więc powracam z nowym rozdziałem. Oks, wiem ze obiecałam,iż wstawie go przed koncem wakacji, ale zabierałam się wielokrotnie do pisania go i nigdy nie potrafiłam skończyć. No ale w końcu jest :)przy okazji zrobiłam nowego bloga na ktorego serdecznie zapraszam :
http://angels-and-demons-raura.blogspot.com/?m=1



niedziela, 7 września 2014

NOWY BLOG!!!!

A więc, stworzyłam nowego bloga również o Raurze. Będzie to świat przepełniony postaciami nadprzyrodzonymi. Świat, w którym co druga osoba może okazać się aniołem, bądź demonem. Krótko mówiąc, opowiadanie w nowszej i wg mnie lepszej wersji. Prolog pisało mi się z niesamowitą do tej pory łatwością, więc czuję, że jestem na dobrej drodze. Fakt, części nie będą dodawane systematycznie, bo uczę się w liceum. Żeby już nie przedłużać, podaję link. Myślę, że wam się spodoba :)

http://angels-and-demons-raura.blogspot.com/ 


piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 14.

W poprzednim rozdziale:

 -To wszystko przez tego blondyna z Kalifornii, prawda?- warknął- Kochasz go, prawda?
- Skąd wiesz o Rossie?- wywołał kolejne zdziwienie na twarzy Laury
................................................
- Co załatwiłyście?- dopytywał się Ross
- Możesz lecieć do Nowego Jorku. Lana będzie czekać na ciebie. Podam ci jej numer. Zadzwonisz do niej, gdy będziesz na miejscu. No i... gdyby Laura nie zechciała wrócić to przenocujesz u Lany- odparła Alex

...............................................

- Możecie przestać udawać, że wam na mnie zależy? A z resztą, ja i tak już podjęłam kolejną decyzję!- zdenerwowana brunetka wbiegła na górę

***
Po raz kolejny Laura zawiodła się na swoich rodzicach. Próbowali odgrywać przedstawienia jak to się o nią troszczą, a jacy byli naprawdę? Tylko ona to wiedziała. Sęk w tym, że wszyscy licealni przyjaciele Laury myślą jakich to ona ma wspaniałych rodziców. Fakt, kochała ich, ale ich sztuczne zachowanie przy odgrywaniu roli idealnych rodziców doprowadzało ją do szału. Teraz się martwią, gdzie bywam po nocach? A co robili te dwa lata temu, gdy faktycznie trzeba było mnie przytemperować? To gosposia pytała zawsze kiedy wrócę i czy mam czym wrócić. Pomyślała. Dla nich zawsze było tylko ważne, że w ogóle wracałam do domu. Usiadła na łóżku. Muszę powiedzieć to sobie szczerze. Przylot tutaj nie miał sensu od samego początku. Co ja myślałam? Że zastanę moich odmienionych rodziców? Że teraz wszystko się ułoży? Ale ja byłam naiwna! Co tu robić dalej? Rozmyślała.Zaczęła przeglądać swój telefon. Coś ją tknęło. Weszła na kontakty i zadzwoniła.
- Halo?- usłyszała w słuchawce
- Kyle? Ja przemyślałam twoją ofertę..
-------------------------------
- Ross, ty naprawdę chcesz tam lecieć?- spytała Alex czekając z nim na lotnisku
- Już ci mówiłem. Muszę to zrobić! Przynajmniej spróbować- westchnął.
Po chwili usłyszeli głos z głośnika.
- To mój lot. Alex, już pora na mnie- uśmiechnął się
- Wracaj szybko- odwzajemniła uśmiech, a już po chwili blondyn zaczął kierować się do bramki
- Ale z Laurą!- krzyknęła z oddali
- Taki mam zamiar!- puścił jej oczko, a chwilę potem zniknął w tłumie.
--------------------------------
- Jak to dzwonisz, by mi powiedzieć, że ze mną nie lecisz?- zdziwił się Kyle
- No właśnie.. tak jakoś samo wyszło. Długo nad tym myślałam i byłabym skłonna z tobą lecieć.. ale nie potrafię. W ogóle, cały ten przylot do NY był zupełnie bez sensu!- zaczęła się tłumaczyć- Czysty impuls z mojej strony, nic więcej
- To po co to wszystko ci było? Ten nasz wspólny wypad i nocowanie..
- Kyle, ja dopiero wczoraj się dowiedziałam, że coś do mnie czujesz
- Ty oczywiście nie czujesz tego samego do mnie- zrzedniał
- Niestety, przykro mi
- Ale.. przyjaźnimy się nadal?
- Zawsze będziemy przyjaciółmi- uśmiechnęła się
- Co planujesz dalej?
- Prawdopodobnie będzie to kolejny impuls z mojej strony. Rozumiesz sam. Ludzie pędzą jak ten wiatr. Jednego dnia jesteś w Stanach, a kolejnego już w Hiszpanii- zamyśliła się- No nic. Życzę ci miłego lotu
- Dzięki. To.. cześć-odparł
- Cześć- rozłączyła się i podeszła do okna. Chwilę myślała nad tym co robić dalej, a potem uśmiechnęła się do siebie i podjęła kolejny krok w swoim życiu.
------------------------------------
Samolot zbliżał się do lądowania. Blondyn trochę się zaniepokoił. Nie wiedział jak ma rozmawiać z Laurą. A co jak nie będzie chciała go słuchać? Tuziny czarnych scenariuszy przeleciało mu przez głowę. Uspokój się, jesteś tu dla niej. Powinna to docenić. Pomyślał. Samolot wylądował. Chłopak znowu się zaniepokoił. Był na drugim końcu kraju. Wyszedł z samolotu i rozejrzał się. Wyciągnął z kieszeni kurtki pomiętą kartkę i wystukał numer na ekranie telefonu.
- Halo?- usłyszał melodyjny głos w słuchawce telefonu
- Cześć, tu Ross. Kolega Alex. Możesz mi powiedzieć, gdzie teraz.. jesteś- obrócił się, bo usłyszał swój głos w telefonie dziewczyny stojącej obok
- Ty jesteś Lana?- spojrzał na wysoką, szczupłą dziewczynę o ciemno-kasztanowych włosach w białej koronkowej sukience i wysokich obcasach
- Tak- przyjrzała mu się badawczo- A ty pewnie jesteś..
- Ross, miło mi- podał jej rękę- Wiesz.. Laura wspominała, że jesteś ładna, ale nie, że aż tak ładna- zmierzył ją wzrokiem
- Przyjaciółka twierdzi, że jestem ładna?- zaśmiała się- Niezły komplement
- Nie, no. Ja też tak twierdzę
- Wiesz? Też jesteś niczego sobie. Nie rozumiem, co odbiło tej mojej Lari, że uciekła od tak fajnego chłopaka- poprawiła mu kołnierz w kurtce. Chłopak uśmiechnął się do siebie. Laura w takim razie nic jej o mnie nie mówiła. To i lepiej dla mnie. Pomyślał
- Czasami to ja nie rozumiem dziewczyn-westchnął próbując wzbudzić zainteresowanie swoją osobą u ciemnowłosej
- Ja też ich nie rozumiem. Laura tak po prostu spakowała się ze mną do samolotu. Nawet nie powiedziała, dlaczego- narzekała, chłopak spuścił głowę- Ty wiesz?
- Co?- ocknął się- Nie, nie wiem- skłamał
- No nic. Chodź, zaprowadzę cię do swojego apartamentu. Chwilę odpoczniesz. Potem pokażę ci, gdzie mieszka Laura- uśmiechnęła się ciągnąc chłopaka za rękę.
- Nie masz mi za złe, że zabieram ci przyjaciółkę do Kalifornii?- spytał niepewnie
- Nie. To jej życie. Jeśli będzie chciała to wróci. Poza tym i tak teraz nie mam czasu się z nią spotykać. Dostałam pracę w fajnym butiku i normalnie to mnie w tygodniu nie ma w domu. Masz szczęście, że zaczął się weekend, chociaż z zasady to ja w weekendy imprezuję, ale tym razem zrobię wyjątek- uśmiechnęła się, a on odwzajemnił uśmiech.
- Mniejsza o to. Jasne, że mogłabym poprosić Lari, by została, no ale po co? Moim zdaniem nie wypada podporządkowywać sobie kogoś do własnych zachcianek- mruknęła. Chłopak milczał. Lana spojrzała na niego, jakby wyczekiwała odpowiedzi
- Nie, no. Pewnie... pewnie masz rację- odparł po chwili- No, a dawno masz już pracę?- zmienił temat
- Od dwóch miesięcy. Jestem dorosła. Potrafię zapracować na siebie- odpowiedziała- A ty? Pracujesz, studiujesz?- spytała po chwili
- Ani jedno ani drugie. Rodzice przelali mi pieniądze na konto, więc nie muszę się martwić. Pokłóciłem się z nimi i wyprowadziłem. Oni nie mieszają się w moje życie, a ja w ich, no i jakoś leci. Mam jeszcze starszą siostrę, ale wyprowadziła się już dawno. Nie wiem, gdzie przebywa- westchnął
- Wiesz? Masz podobną sytuację do Laury. Ona też nic nie robi, bo ma kasę. Ja nie studiuję, bo nie mam odpowiednich predyspozycji. a wy nic nie robicie, bo wam się nie chce- zauważyła
- No, ale to chyba nie moja wina
- No, nie. Chociaż.. powinniście się jakoś ustatkować
- Też nie mam predyspozycji. Ledwo zdałem, a praca mi się jakoś nie widzi
- To co ty zamierzasz zrobić?
- Nie wiem tego. To... chodzisz na imprezy każdego weekendu?- znowu zmienił temat
- Ja tam się nie mieszam. To wasze życie i tak, jestem młoda. Muszę się wyszaleć- puściła zalotnie oczko
- Mi tam takie podejście odpowiada- uśmiechnął się
- Co innego Laura. Zabrałam ją raz z Alex na imprezę. Uciekła po kilku minutach- Lana przewróciła oczami
- Poważnie?- udawał zdziwionego. Tak naprawdę w tej chwili przypomniało mu się jak zmusił brunetkę do wspólnego tańca
- No, a potem jeszcze miała pretensje, że bawiłyśmy się bez niej- kontynuowała
- Ja to bym się raczej cieszył, że nie muszę siedzieć w domu
- No właśnie- przytaknęła mu. Weszli do wysokiego wieżowca, a następnie skierowali się do windy
- Mieszkam dość wysoko, więc trochę sobie pojedziemy- odezwała się po chwili
- Zawsze ciekawiło mnie jak to jest mieszkać w takim drapaczu chmur
- Zaraz zobaczysz- winda otworzyła się i zaczęli iść długim korytarzem pełnym drzwi
- To tutaj- stanęła przed jednymi z nich, otworzyła je i wpuściła chłopaka do środka. On od razu podszedł do okna i zaczął się rozglądać
- Ale tu wysoko - wpatrywał się w panoramę miasta jak w obrazek
- Przyzwyczaisz się- mruknęła
- Nie, no. Podoba mi się. Widać stąd dobrze Manhattan
- Słuchaj, chcesz coś do picia?- spytała nalewając do szklanki lemoniady
- Nie, dzięki. To co? Pokażesz mi gdzie mieszka Laura?
- Już, teraz?- zdziwiła się- Jesteśmy w centrum. To kawał drogi stąd. Będę musiała wezwać taksówkę
- Spoko. Zapłacę- wzruszył ramionami
- Swoją drogą, jesteś bardzo niecierpliwy- szturchnęła go- Poczekaj, najpierw sobie zapalę- sięgnęła po paczkę papierosów- A ty palisz?
- Czasami- mruknął- Odzwyczajałem się przez kilka miesięcy, ale chyba raz mi nie zaszkodzi
- To trzymaj- podała mu papierosa i zapalniczkę- Ale chodź na balkon. Lepiej żeby sąsiedzi nie wyczuli dymu, bo będzie nieciekawie
- Jakieś doświadczenie?- zaciągnął się
- Nawet kilka- przewróciła oczami i obydwoje wyszli na zewnątrz.
Chłopak ponownie zapatrzył się na panoramę Nowego Jorku
- Ej, Ross- chłopak obrócił się, a Lana chuchnęła mu dymem w twarz i zaczęła się śmiać
- No wiesz. Jak tak możesz?- obraził się sztucznie
- To tak odnosisz się do dziewczyny, która pozwoliła ci tu nocować?- zaśmiała
się - Tą rundę wygrałaś- powiedział z rezygnacją
- Czas się zbierać- powiedziała po chwili- Ross?- chłopak zapatrzył się na nią
- A, racja! Przy tobie na chwilę zapomniałem o.. Laurze- zrzedniał
- Zamówię taksówkę- odezwała się po chwili ciemnowłosa nie mogąc przez chwilę dojść do siebie. Wyszła zostawiając go samego. Kurczę, co ja wyprawiam? Przyleciałem tu dla Laury, nie dla jej kumpeli, która swoją drogą jest mocno pociągająca. Staram się myśleć trzeźwo, ale wprost upijam się widokiem Lany. Co ona ma takiego w sobie, czego nie ma Laura? Umm.. pewność siebie, niezależność, jest bardziej rozrywkowa. Okay, różnią się od siebie. Na dystans od Lany trzymała mnie tylko myśl, że jeszcze dzisiaj mogę zobaczyć się z Laurą. No, bo w końcu zależy mi na Lanie... znaczy na Laurze! Co się ze mną dzieje? Rozmyślał. Żeby jak najszybciej zapomnieć o ciemnowłosej, zaczął rozmyślać o Laurze. O jej pięknych piwnych oczach, lśniących brązowych włosach i uroczym uśmiechu na twarzy, którym była w stanie zaczarować świat. Na myśl o tym wszystkim sam zaczął się uśmiechać.
- Taksówka zaraz podjedzie. Możemy ruszać?- Lana pojawiła się nagle na balkonie
- Umm.. tak, jasne. Chodźmy- jeszcze raz spojrzał do panoramę NY i ruszył za ciemnowłosą.
Wyszli na zewnątrz i wsiedli do taksówki. Po kilku minutach znaleźli się na obrzeżach Nowego Jorku.
Szli potem jeszcze kawałek aż wreszcie dotarli do dzielnicy, na której mieszka Laura. Ciemnowłosa odprowadziła chłopaka pod dość okazały dom- To tutaj- rzekła. Blondyn uśmiechnął się do niej nerwowo
- Wiesz, dzięki
- Żaden problem- uśmiechnęła się, jednak zauważyła, że chłopak się nieco denerwuje
- Nie idziesz tam?- spytała
- Nie.. nie jestem pewny- zawahał się
- Przyjechałeś za nią aż na drugi koniec kraju. Ona serio musi być dla ciebie wyjątkowa skoro tak postanowiłeś. A teraz, gdy już jesteś u celu, tak po prostu się poddasz? Gdzie się podział ten zdesperowany Ross, który tak strasznie chciał się z nią spotkać?
- Masz rację- odgarnął włosy
- Mam iść tam z tobą?- spytała
- Nie trzeba - chłopak bał się, że może wyjść na jaw, że to przez niego Laura uciekła- Ale, poczekaj tu- rzucił i skierował się pod drzwi. Odetchnął i niepewnie zadzwonił. Usłyszał krótkie " Już idę ", co sprawiło, że serce zaczęło mu mocniej bić. Drzwi się otworzyły, a w nich stanęła kobieta z idealnie ułożoną fryzurą, w pokaźnych ubraniach i wysokich obcasach, mama Laury.
- Dzień dobry. Jest Laura?- spytał nieco pewniej, ponieważ jego emocje zdążyły już opaść
- Przepraszam, ale kim pan jest?- spytała zdziwiona pani Marano
- Jestem Ross. Kolega Laury. Jest w domu?- uśmiechnął się życzliwie. Blondyn potrafił oczarowywać, jeśli tego chciał.
- Przykro mi, ale Laura wyleciała dzisiaj do Paryża- odpowiedziała kobieta
- Ow, a nie wspominała może kiedy wróci?- spytał z nadzieją w głosie
- Raczej nie wróci. Zabrała walizki, powiedziała, gdzie jedzie i wyszła. No i, tyle ją widzieliśmy- odparła kobieta jeszcze bardziej dołując chłopaka
- To.. do widzenia- odparł lekko zmieszany i zaczął iść w kierunku bramy. Na drodze czekała na niego Lana, która paliła papierosa. Chłopak podszedł do niej szybkim krokiem
- Powiedz, że jeszcze je masz- rzucił, a ciemnowłosa szybko podała mu jednego
- Co tam, Romeo u tej twojej Julii? Wyrzuciła cię z domu?- zaśmiała się Lana, widząc jak chłopak nerwowo próbuje podpalić papierosa
- Gorzej- zaciągnął się- Poleciała sobie do Europy- dziewczynie zrzedła mina
- A gdzie dokładnie?
- Ponoć do Paryża- zaciągnął się ponownie
- Laurencja chyba na łeb upadła- ciemnowłosa też się zaciągnęła
- Nie wiem, czy upadła, ale mi nie pomaga- westchnąl
- Co ty teraz zrobisz? Będziesz ją gonić po całym świecie?- prychnęła
- Ja już nie wiem, co mam robić. Możemy wrócić do ciebie?- zaproponowal
- Jasne. Jutro pomyślimy co dalej- zgasiła papierosa
---------------------------------------------------------------
Alex od dłuższego czasu próbowała dodzwonić się do Rossa, jednak cały czas wyskakiwała jej poczta głosowa. W końcu się poddała. A co jak oni prowadzą teraz jakąś poważną rozmowę, a ja im przeszkadzam? Pomyślała. Jednak ku jej zdziwieniu chwilę potem zadzwonił telefon.
- Ross? Dlaczego nie odbierałeś? Martwiłam się o ciebie! - wybuchnęła dziewczyna
- Ty się martwiłaś? No, ciekawe -zaśmiał się
- Byłeś u Laury?- zmieniła szybko temat
- Byłem- odparł krótko
- No i?- dopytywała się
- Ja tą twoją przyjaciółeczkę kiedyś ukatrupię- westchnął
- Co ci zrobiła?
- Wyobraź sobie, że zrobiła sobie wycieczkę do Paryża- mówił w miarę spokojnie
- Żartujesz, tak? - rudowłosa niedowierzała
- A brzmię jakbym żartował?!- zdenerwował się
- Nie. Brzmisz całkiem poważnie- prychnęła
- Ja wiem, że to się wydaje z leksza dziwne, ale to prawda
- Więc.. wracasz do Los Angeles?- spytała niepewnie
- Ech, chciałbym, ale nie mogę. Dałem sobie słowo, że wrócę razem z nią- westchnął
- A gdzie teraz jesteś?
- Jestem teraz u Lany. Poszła się kąpać
- Pytała się o coś?
- Pytała się czy wiem, dlaczego Laura wyjechała
- No i co jej powiedziałeś?
- A co miałem powiedzieć?!- krzyknął, jednak po chwili się zorientował, że tuż za drzwiami jest Lana- Miałem się przyznać, że to wszystko przeze mnie?- powiedział cichszym głosem
- Lepiej, żeby nie wiedziała. Wątpię czy, by chciała pomagać facetowi, który skrzywdził jej przyjaciółkę
- Prawie skrzywdził- poprawił się- A ty mi jednak pomagasz
- Wiesz, sama nie wiem, dlaczego to robię- chłopak usłyszał jak drzwi od łazienki się otwierają
- Dobra. Muszę kończyć. Pa- rozłączył się.
------------------------------------
Lana owinięta ręcznikiem dosiadła się na kanapie do blondyna i zaczęła przeglądać telefon. Wyglądała niezwykle pociągająco. Blondyn z trudem przestał się jej przyglądać
- Wiesz, że zawsze możesz pogapić się w telewizor, prawda?- spytała zaczepnie nie odrywając wzroku od telefonu.
- Zauważyłaś, prawda?
- Ciężko było nie zauważyć- prychnęła. Chłopak się zarumienił. Pierwszy raz spotkał dziewczynę, która go onieśmielała. Wywoływała u niego pozytywne dreszcze. Jej mokry ręcznik idealnie przylegał do jej ciała. Blondyn przygryzł dolną wargę. Z trudem było mu się powstrzymywać, ale robił to w końcu dla Laury- Chyba pójdę się położyć- powiedział po chwili
- Jasne. Zaraz tam przyjdę- odpowiedziała. Chłopak położył się w łóżku ciemnowłosej. Uznał, że może, bo nic mu nie powiedziała. Ułożył się wygodnie. Chwilę potem przyszła Lana. Miała na sobie piżamę sięgającą do połowy ud. Położyła się obok chłopaka. Nie no, ja chyba zwariuję jak ona dalej będzie tak kusić! Pomyślał. Ross, robisz to dla Laury. Wmawiał sobie. Na szczęście zmęczenie wynikające z podróży samolotowej przejęło nad nim kontrolę.
Poranek przyszedł dosyć szybko. Blondyn przetarł oczy. Lany nie było już w sypialni. Chłopak wszedł do salonu. Dziewczyna siedziała przed laptopem
- Ross, przeglądam właśnie wyloty do Paryża. Najwcześniejszy samolot wylatuje za półtorej godziny. Jaka jest twoja decyzja?- spytała. Chłopak porozglądał się na boki i zamyślił.
---------------------------------

Zbliżał się wieczór. Laura samotnie podążała ulicami Paryża. Wkoło widziała same zakochane pary. Nic dziwnego. W końcu była w "mieście zakochanych". Wiedziała, że to był kolejny impuls z jej strony. Tak właściwie to już sama zapomniała przed czym chce uciec. Szła przed siebie. Przystanęła na jednym z mostów przyglądając się statkom płynącym po Sekwanie. Ruszyła dalej. Czuła się taka samotna, mimo że mijała całą masę ludzi. Przystanęła pod Wieżą Eiffla. Uśmiechnęła się na chwilę, ale zaraz potem spojrzała na jakąś całującą się parę, a potem na grupkę trzech dziewczyn. Wyglądały na przyjaciółki. Dwie z nich były brunetkami, jedna była ruda. Dziewczyna posmutniała
- Laura!- usłyszała wołanie za swoimi plecami. Natychmiast się obróciła
- Ross?- zdziwiła się.
Chłopak podbiegł do zszokowanej dziewczyny, a chwilę potem stał już przed nią. Uśmiechnął się.
- Nareszcie cię znalazłem- objął ją w talii i zaczął ją całować. Laura mocno się zdziwiła, ale coś nie pozwalało jej odepchnąć chłopaka. Wzamian oddała mu pocałunek. Chłopak zapomniał o wszystkim, co było. Najważniejsza teraz była Laura. Miał ją tutaj przy sobie. Nadal tkwili w pocałunku. Brunetka objęła chłopaka za szyję. Nie zwracali uwagi na to, że ktoś się na nich gapi. Teraz najważniejsza była dla nich ta chwila.

------------------------------------------------------------------
Ok, wiem, że ta historia jest bardziej zaplątana niż moje słuchawki z telefonu, bo tu akcja dzieje się cały czas w Stanach, a tu nagle przeskakujemy do Francji. No ale nic nie poradzę. Tak strrrasznie marzył mi się pocałunek Raury pod Wieżą Eiffla ^^ Mam nadzieję, że wy też jesteście zadowoleni. Co prawda, gdy byłam w Paryżu, gdy miałam 14 lat nie myślałam jeszcze o tym, że kiedykolwiek założę tego bloga, ale spoglądając na tą Wieżę Eiffla tak zaczęłam marzyć, by ktoś mnie tak kiedyś pod nią pocałował. Rozdział nieco długi, no ale chyba było warto :)

czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 13.

W poprzednim rozdziale:

- Ross, co ty planujesz zrobić?
- Nie wytrzymam bez niej, jasne? Muszę ją zobaczyć. Planuję lecieć do Nowego Jorku.

***

- Zgłupiałeś! Zgłupiałeś, tak?- prychnęła śmiechem
- O co ci chodzi?- zdenerwował się
- Ross, czy ty nie pomyślałeś, że to być może przez ciebie Laura wyjechała? I co zrobisz? Pojedziesz tam i będziesz ją prosił, by wróciła?- podparła ręce na biodrach
- Możesz się zamknąć!-krzyknął- Wiem, że to moja wina!
- Więc czego od niej oczekujesz, że rzuci ci się na szyję i o wszystkim zapomni? To nie tak działa!- skrzyżowała ręce
- To co twoim zdaniem powinienem zrobić?!- rozłożył bezradnie ręce
- Nie wiem. Nie wiem tego, okay?- odwróciła się z zamiarem pójścia, ale Ross złapał ją za rękę
- Pomóż mi- powiedział z bezradnością w głosie
- Powinieneś poczekać aż Laura sama wróci i o wszystkim zapomni- zaproponowała rudowłosa
- Ale jak długo to może trwać?
- Pytanie, jak długo jesteś w stanie na nią
czekać
- Ani chwili dłużej! Chcę ją! Teraz!
- Prawdziwa miłość jest w stanie czekać wieczność, ty z kolei nie jesteś pewien swoich uczuć do niej. Zastanów się. Czego ty tak naprawdę chcesz? Chcesz z nią być, bo ją kochasz, czy chcesz z nią być, by ją wykorzystać?- Alex spojrzała mu w oczy. Chłopak stanął wmurowany, a chwilę potem położył się na piasku
- Ja sam już nie wiem. Chcę ją po prostu mieć. Czy to takie trudne? Ale nie potrafię stwierdzić, czy to jest miłość czy zwykłe pożądanie- obydwoje milczeli
- Dobra, zróbmy tak- odparł wstając- Ja tam polecę. Jeśli jakimś cudem uda mi się ją przekonać i wrócimy razem, to znaczy, że nie ma sensu się poddawać i dalej będę o nią walczyć
- A co jeśli się nie zgodzi?- spytała Alex
- Wtedy- chłopak westchnął- odpuszczę ją sobie, bo zobaczę, że to nie będzie miało dalej sensu- dziewczyna zauważyła, że z trudem przyszło powiedzieć mu te słowa
- Ty naprawdę będziesz w stanie o niej zapomnieć?- spytała z niedowierzaniem
- Cholera, jasne, że nie będę, ale zostanie mi inny wybór?!
Dziewczyna zamilkła.
- Dzwoń do tej całej Lany- odparł
- Co?-zdziwiła się
- Dzwoń do niej! Ona będzie wiedzieć, gdzie Laura przebywa!
- A czy nie przyszło ci na myśl, że w Nowym Jorku jest około drugiej w nocy?- zdziwiła się
- Głupie strefy czasowe- burknął
- Z resztą, u nas też nie jest wcześnie. Powinnam już wrócić do domu- spojrzała na telefon, który wskazywał za dwie minuty jedenastą- Ross, przemyśl jeszcze czy warto tam lecieć
- Jestem tego pewien. Ja tam muszę lecieć!
- A z resztą zrób jak uważasz- przewróciła oczami i skierowała się na drogę. Wiedziała, że jak Ross się na coś uprze to nie odpuści
- Polecisz tam ze mną?- usłyszała za plecami. Odwróciła się
- Nie, Ross. Ja wiem, że ona jest moją przyjaciółką, ale coś czuję, że czeka was długa rozmowa. Jestem tam niepotrzebna- westchnęła
- Ja zawsze będę cię potrzebował- dziewczyna uśmiechnęła się
- Cześć, Ross- mruknęła
- Ale zadzwonisz jutro do Lany i spytasz o ten adres?- podbiegł do niej
- Zadzwonię- skinęła głową
- Jesteś cudowna!- przytulił do siebie dziewczynę i pocałował ją w policzek
- Ej, jeśli chcesz poderwać przyjaciółkę przyjaciółki to nie flirtuj z jej przyjaciółką-uwolniła się z uścisku
- No tak. Racja. To.. cześć- uścisnął jej dłoń, ale obydwóm ta sytuacja wydała się nieco dziwna, więc szybko się rozeszli.
----------------------------
W Nowym Jorku właśnie nastał ranek.  Brunetka znudzona wylegiwaniem się, zaczęła powoli wstawać. Szybko zorientowała się, że została przeniesiona z kanapy do łóżka. Rozejrzała się. Nigdzie nie było Kyle'a. Po chwili wspomniany chłopak pojawił się w pokoju z tacą, na której były same smakołyki
- Już nie śpisz? Proszę, to dla ciebie- podał jej tacę
- Śniadanie do łóżka?- niedowierzała- Nie powiem. Jestem w szoku. Dziękuję. Mogłabym tak prosić codziennie?- położyła sobie tacę na kolanach i zabrała się za pałaszowanie
- Dla ciebie wszystko- powiedział a ona uśmiechnęła się. Nagle zaczął dzwonić jego telefon.
- Przepraszam na moment- wyszedł z pokoju. Dziewczyna z zaciekawieniem przysłuchiwała się rozmowie popijając herbatę
- Naprawdę? Nie no, ekstra! Dzięki wielkie!- usłyszała za drzwiami. Po chwili blondyn wrócił do pokoju
- Kto dzwonił?
- Właściciel pięciogwiazdkowego hotelu na Ibizie. Zwolniło im się miejsce na pracownika, więc ciotka mnie poleciła. To jej znajomy, więc będę wykonywał tą samą pracę za podwójną stawkę!- uśmiech nie schodził mu z twarzy
- Wow. Moje gratulacje!
- Tylko wiesz, już jutro muszę wyjechać- zrzedła mu mina
- Ow. Już jutro?- brunetka posmutniała- A na ile?
- No właśnie z tego co wiem, to jest praca na stałe
- Czyli.. to znaczy, że już się więcej nie zobaczymy?- westchnęła siadając na łóżko. Chłopak przysiadł się do niej
- Wyjedź ze mną
- Słucham?- brunetka zakrztusiła się napojem- Ale jak to?
- Co ci szkodzi ze mną jechać?
- Kyle, ty jedziesz do Hiszpanii i to na stałe! Niby dlaczego miałabym jechać z tobą?- gorączkowała się
- Dlaczego? Bo cię kocham!- krzyknął
- Ty... mnie kochasz?- wywołał zdziwienie i szok na twarzy brunetki
- Miałem ci to już dawno powiedzieć. Podobałaś mi się od początku, ale potem wyjechałaś i znowu straciłem okazję, ale teraz jesteś tu ze mną i ..- przerwała mu
- Kyle, ale ja cię kocham jak brata. Nigdy nie myślałam o niczym poważniejszym- starała się mówić spokojnie
- To wszystko przez tego blondyna z Kalifornii, prawda?- warknął- Kochasz go, prawda?
- Skąd wiesz o Rossie?- wywołał kolejne zdziwienie na jej twarzy
- Spotkałem Lanę, gdy wracała z lotniska. Wspominała, że jakiś blondyn był się z tobą pożegnać
- Ale ja go nie kocham! On.. on włamał mi się do domu!- krzyknęła
- A ty oczywiście zgłosiłaś włamanie na policję- skrzyżował ręce
- Nie zgłosiłam- spuściła głowę
- Ciekawe dlaczego!
- Bo nie chciałam, żeby miał kłopoty!  To.. to chłopak mojej przyjaciółki- skłamała
- Na..naprawdę?- ucichł
- Miałam pozwolić, by go złapali? On to zrobił niechcący- zmyślała
- Lauro, ja niewiedziałem. Przepraszam- umilkli- Ale.. obiecaj, że dasz mi znać, gdybyś zmieniła zdanie
- Oczywiście- uśmiechnęła się do niego
----------------------------
Alex od dłuższego czasu rozmawiała z Laną. - No i?- dopytywał się Ross
- Ćśś..- uspokoiła go- No coś ty? Na poważnie? A oni poszli razem?- dopytywała się Alex
- Kto poszedł i gdzie?- denerwował się Ross
- Ćśś.. została na noc? Nie gadaj!-
- Alex, o co chodzi?!- chłopakowi puszczały nerwy
- Oglądamy z Laną ten sam serial,a ja przegapiłam odcinek- chłopak przewrócił
oczami- Zapytaj o ten adres!
- No okay- westchnęła- Lanuś, a ty wiesz
gdzie mieszka Laura? .. Aha. Aha.. Aha. No spoko, dzięki
- No i?- dopytywał się
- Lana wie gdzie mieszka Laura
- Super!
- Ale nie pamięta adresu. Wie tylko, że Laura mieszka na obrzeżach NY
- No to mi pomogłaś- załamał się
- Poczekaj chwilę- poleciła- No hej. Już jestem. Słuchaj, a ten mój kolega może tam wpaść? Pokażesz mu, gdzie mieszka
Laura i.. tak, to ten. Ehem. Blond włosy. Ta, właśnie. To jak? Nie jest dzieckiem. Poradzi sobie
- Że co?- zdziwił się chłopak
- Okay, przekażę. Pa!- rozłączyła się
- Co załatwiłyście?
- Możesz lecieć do Nowego Jorku. Lana będzie czekać na ciebie. Podam ci jej numer. Zadzwonisz do niej, gdy będziesz na miejscu. No i... gdyby Laura nie zechciała wrócić to przenocujesz u Lany
- Poważnie?! Cholera, Alex jesteś wielka!- chłopak przytulił rudowłosą
- Ej, nie zapomniałeś o czymś?-
- A, no tak. Sorry- puścił dziewczynę- No,ale zasłużyłaś na ten uścisk- uśmiechnął się
--------------------------
Laura tymczasem wróciła do domu rodziców.
- Lauro, gdzie ty byłaś?- spytał ojciec
- Przecież mówiłam pani Smith, żeby przekazała wam, że nie wracam na noc- zdenerwowała się- Poza tym, co to za przesłuchanie?! Jestem już dorosła! No i od kiedy interesuje was dokąd chodzę?!
- Lauro, nie takim tonem!- skarciła ją matka
- Możecie przestać udawać, że wam na mnie zależy? A z resztą, ja i tak już podjęłam kolejną decyzję!- wbiegła na górę
------------------------------

Taki szoker! Dwa rozdziały jednego dnia.No trochę się porobiło:)
A teraz... niech puszczą wasze wodze fantazji i wymyślcie zakończenie tego działu, bądź czekajcie na to co ja wymyśliłam. Mówię wam.. kolejny rozdział będzie nieziemski ;) tak coś czuję, ale nie powiem, co wymyśliłam. xD
Dlatego tak pędzę, bo już chcę go pisać. Szczerze mówiąc, to nie jest ani środek tego opowiadania, ani początek końca. To dopiero koniec początku :)

Rozdział 12.

-Kyle! -dziewczyna rzuciła mu się na szyję- Co ty tu robisz?
-Mógłbym spytać ciebie o to samo. Przecież ponoć miałaś wyjechać do Kalifornii - uśmiechnął się
-No i wyjechałam.. ale wróciłam- machnęła ręką
-Ogarnęła cię nostalgia i postanowiłaś wrócić?- spytał
-No, powiedzmy- dziewczynie trochę zrzedła mina- Ale co ty tu robisz? Mówiłeś, że zaraz po skończeniu liceum wyjeżdżasz na studia do Oxfordu- dopytywała się
- No więc trochę się pozmieniało. Chciałem wyjechać, ale było za dużo chętnych na uczelnię
- Nie dostałeś się? Chłopak z takimi ambicjami?- brunetka niedowierzała
- No niestety, więc odpuściłem. Dostałem pracę w hotelu w centralnej części NY. Moja ciotka nim zarządza. Płaci mi za pomoc, do tego dostałem apartament gratis- dumnie pokazał klucze, które wyciągnął z kieszeni spodni. Dziewczyna pokiwała ze zrozumieniem, a potem się zamyśliła.
- Ty to masz szczęście- usłyszała
- Yyy..Co?- ocknęła się po chwili
- No.. mówię, że masz szczęście. Rodzice wykupili ci dom w LA, płacą wszystkie twoje rachunki i cały czas przelewają ci pieniądze na konto, więc nie musisz pracować. Tacy rodzice to prawdziwy skarb- szturchnął ją
- Ta, jasne- dziewczyna nie ukrywała lekkiego smutku
- Hej, co się dzieje?- zauważył jej minę
- Nie, nic. Po prostu.. jestem jeszcze zmęczona po podróży-skłamała
- Rozumiem. To kiedy wróciłaś do NY?- chłopak odprowadził dziewczynę do ławki, a potem usiadł koło niej
- Wczoraj, wieczorem- odpowiedziała
- Długo tu będziesz?- spytał
- Szczerze? Sama tego nie wiem- westchnęła. Siedzieli w milczeniu.
- Mogę spać dzisiaj u ciebie?- Laura popatrzyła na chłopaka, a on na nią
- Ta..umm.. pewnie. Ale co na to twoi rodzice?- chłopak był w lekkim szoku po prośbie przyjaciółki
- A co im na to? Przecież mam osiemnaście lat
- Nie będą się martwić?
- Przecież powiem im, że nie wrócę na noc. Spokojnie- uśmiechnęła się
- Myślałem, że wolałabyś spędzić czas z rodzicami
- Wiesz, ja nie chcę się tobie narzucać
- Co? Nie! To znaczy.. wcale mi się nie narzucasz. Lubię cię, wiesz?- powiedział lekko się rumieniąc
- Też cię lubię- zaśmiała się delikatnie widząc rumieńce chłopaka
- Słuchaj. Jesteś dzisiaj bardzo zajęty? - jeździła palcem po swoich dżinsach
- Nie. Dlaczego?-
- Pomyślałam, że może.. moglibyśmy się gdzieś razem wybrać. Jak za starych szkolnych czasów
- A co proponujesz?
- No..  moglibyśmy pójść razem do kina, albo wesołego miasteczka..
- Mam cię zabrać do wesołego miasteczka?- spytał ją z rozbawieniem
- Tak. Proszę- przytuliła się do niego
- Czego się nie robi dla przyjaciół
- Z pewnością się im nie odmawia-pokiwała znacząco głową
- W takim razie zabiorę cię tam po południu
- Naprawdę? Jesteś kochany!- krzyknęła radośnie
- Nie łatwa jest rola słodziaka- wzruszył ramionami
- Jesteś wspaniałym kumplem- wysłała mu promienisty uśmiech
- Ty też jesteś wspaniała- Laura podniosła brwi- To znaczy, wspaniałą kumpelą- zarumienił się
- A świadczą o tym twoje rumieńce na twarzy- wskazała palcem na policzek chłopaka
- Jakie rumieńce? To jakieś oparzenie słoneczne. Może lepiej zejdźmy z tego słońca- zaczął się gorączkować przy czym spalił większego buraka
- No, chyba masz rację. Twoje "oparzenie" szybko narasta- zaśmiała się
- Ta, świetnie. Masz powód do nabijania się z moich rumienistych polików- wstał z ławki
- Ależ Kyle. Ja się nie nabijam i hej! To słodkie, gdy chłopak się rumieni- złapała go za ramię
- Wiesz, chyba powinienem już wracać do hotelu. Ciotka może potrzebować mojej pomocy- wymigiwał się- To, o której mam po ciebie przyjść?- spytał po chwili
- Może o drugiej po południu
- Spoko- rzucił blondyn i już zamierzał sobie pójść, gdy usłyszał wołanie brunetki
- Kyle, zaczekaj!
- Tak?
- Dasz mi adres tego hotelu?
- Masz ten sam numer? Wyślę ci go smsem- powiedział i poszedł.

Laura wróciła do domu. Rodziców już nie było. Odetchnęła z ulgą. Ostatnie czego teraz chciała to natknąć się na jedno z nich. Naszczęście w domu zastała jedynie gosposię. Dziewczyna pobiegła do swojego pokoju i zaczęła przeglądać nieodebrane wiadomości. Jedna była od Alex. Rudowłosa nie mogła się dodzwonić i nagrała się na pocztę głosową." Hej, Laura. Tu Alex. Jak ci minęła podróż? Wszystko dobrze? Oddzwoń, gdy będziesz mieć czas. Tęsknię za tobą". Laura po krótkim zastanowieniu też postanowiła nagrać się na pocztę przyjaciółki " Hej Alex. Wybacz, że nie dzwoniłam. Wszystko u mnie dobrze. Też za tobą tęsknię. Laura". Skończyła nagrywanie wiadomości, odłożyła telefon i zaczęła szykować się na wyjście z Kyle'm. Wzięła prysznic, założyła krótkie spodenki, wygodną bokserkę, marynarkę i sandały na obcasie, potem zrobiła sobie fryzurę i makijaż. Po chwili usłyszała dzwonek do drzwi. Uff. Wyrobiłam się. Pomyślała i zbiegła na dół- To do mnie!- otworzyła drzwi
- Hej. Gotowa?- spytał blondyn
- Jak nigdy- zaśmiała się a potem krzyknęła do gosposi- Może pani przekazać rodzicom, że nie wracam dzisiaj na noc?
- Jeśli tak sobie życzysz- kobieta wyszła z kuchni zobaczyć kto przyszedł
- A co to za uroczy młodzieniec?
- To jest Kyle- uśmiechnęła się Laura
- Miło mi- podał rękę kobiecie
- Tylko pilnuj mi tej naszej kochanej Lauruni jak oka w głowie. To nasz prawdziwy skarb- uśmiechnęła się kobieta
- Ma się rozumieć- chłopak pokiwał głową
- Spokojnie. To tylko mój kolega
- No, skoro mówisz, że kolega. No, nic. Bawcie się dobrze, dzieciaki- pomachała im na dowidzenia
- Dziękujemy, pani- powiedział Kyle zamykając za sobą drzwi. Obydwoje wsiedli do auta Kyle'a i odjechali. Po dwudziestu minutach byli na miejscu. Znaleźli wolne miejsce na parkingu i poszli się bawić. Laura zaciągnęła Kyle'a na najwyższego roller-coastera. Z początku niechętny chłopak uległ w końcu prośbom przyjaciółki. Blondyn bawił się świetnie w przeciwieństwie do brunetki, która krzyczała, że zaraz umrze ze strachu. Po wszystkim, chłopak postawił dziewczynie gofry i duże lody, a potem poszli na strzelnicę, gdzie chłopak wygrał dla swojej przyjaciółki dużą pandę. Nie obeszło się bez śmiechów i licznych żartów z obydwóch stron. Czuli się w swoim towarzystwie po prostu świetnie. Poszli jeszcze potem na diabelski młyn i kilka innych karuzel. W wesołym miasteczku spędzili cały dzień. Swój wypad zakończyli dużą pizzą, na którą się poskładali. Później Kyle zawiózł Laurę pod hotel. Wjechali windą na górę, a Kyle zaprowadził brunetkę do swojego apartamentu
- Wow, muszę przyznać, że nieźle mieszkasz- brunetka rozejrzała się po pokoju
- Dzięki. Odpocznij sobie- wskazał jej na kanapę- A ja poszukam jakiegoś filmu i przygotuję popcorn- Laura rozłożyła się wygodnie na kanapie i czekała na przyjście przyjaciela, jednak szybko się zaczęła nudzić i zajrzała do kuchni
- Twoja ciotka nie ma nic przeciwko?- spytała stając za jego plecami i obserwując jego poczynania
- Powiedziałem jej, że kumpel przychodzi do mnie na noc
- Kumpel, tak? Cudownie- zaśmiała się
- gdybym powiedział, że jesteś dziewczyną to zaczęłyby się pytania- wytłumaczył
- W sumie to racja- zamyśliła się- To ja może zaniosę ten popcorn na stół- chciała wziąć miskę
- Gdzie z tymi łapkami? Jeszcze się oparzysz, a twoja gosposia mnie zamorduje- zabrał miskę
- Co racja to racja. Pani Smith mnie uwielbia- zachichotała
- Więc widzisz. Nie będę ryzykować. Siadaj na kanapę. Ja wszystko przyniosę- uśmiechnął się. Laura poszła do salonu. Po chwili pojawił się Kyle z różnymi przekąskami i napojami.
- W szafce pod telewizorem mam filmy. Wybierz jakiś- polecił, a brunetka zabrała się za przeszukiwanie półki
- To może ten?
- Widziałem je wszystkie. Wybierz ten, który cię ciekawi- powiedział siadając na kanapie
- Wydaje się ciekawy- spojrzała na okładkę- Ok, to ja chcę ten- włożyła płytę do odtwarzacza, a potem usiadła koło chłopaka i zaczęli oglądać. Po godzinie brunetka zasnęła na kolanach chłopaka, a on zaniósł ją do swojego łóżka, okrył kołdrą i pogłaskał po policzku.
- Śpij dobrze- szepnął i zgasił światło w sypialni, a potem chwycił koc leżący na podłodze i położył się na kanapie.
--------------------------------
W przeciwieństwie do Laury, Alex siedziała na łóżku głaszcząc Maxa po grzbiecie. Po chwili usłyszała jak jej telefon wibruje. Odebrała.
- Ross, czego chcesz? Jest za pięć dziesiąta.
- Wiem, że jest późno. Chciałem z tobą pogadać. Możemy spotkać się na plaży?
- Teraz? A co ja powiem rodzicom, gdy spytają, gdzie idę?
- Nie wiem. Wymyśl coś na szybko
- No dobrze. Zaraz będę- westchnęła rozłączając się i zbiegła na dół.
- Mamo, tato, wychodzę na spacer się przewietrzyć. Nie za dobrze się czuję
- Kochanie, może chcesz jakąś tabletkę?- spytała pani Kennedy
- Nie. Spacer całkowicie wystarczy. Tego mi teraz trzeba
- Ale nie wracaj za późno i ubierz sweter
- Dobrze mamo.
Chwyciła w ręce pierwszą lepszą bluzę . Po paru minutach znalazła się na plaży. Zaniepokoiła się, bo była sama, nagle poczuła jak ktoś łapie ją za biodra. Przestraszona dziewczyna pisnęła. Uspokoiła się, gdy usłyszała znajomy śmiech
- Ross, bałwanie!- zbeształa chłopaka
- Przestraszyłem cię?
- Nie, bo ja po prostu uwielbiam jak ludzie się za mną skradają, wiesz?- fuknęła sarkastycznie
- No to jak uwielbiasz, to o co chodzi?- zaśmiał się
- To był sarkazm
- No przecież wiem- przewrócił oczyma
- Mów o czym chciałeś gadać. Za chwilę muszę wracać. Powiedziałam mamie, że idę na spacer
- Tak w sumie to o niczym. Chciałem się tylko z tobą spotkać- podrapał się po karku
- Czyli, że jestem tu po nic?- dziewczyna usiadła na piasku
- Jak to po nic? Nie cieszysz się, że jesteś tu ze mną?-spytał dosiadając się
- Gdy pomyślę, że mogłam teraz leżeć w moim ciepłym łóżku zamiast siedzieć na tym zimnym piachu to mnie szlag trafia
- Już chyba nie pamiętasz jak kiedyś chodziliśmy wieczorami po plaży zanim zjawiła się Laura- Alex zamyśliła się- A właśnie, co z nią?- spytał po chwili
- A co ma być? Pewnie teraz leży w ciepłym łóżku- fuknęła dziewczyna- Nagrała mi wiadomość, że wszystko u niej dobrze- dodała po chwili widząc niezadowolenie ze strony Rossa. Po dalszych słowach chłopak uśmiechnął się do siebie
- Pamiętasz jak raz spytałam czy ją kochasz?- wyrwała go z zadumy
- Pamiętam- odpowiedział niechętnie
- Więc jak to z tobą jest?
- Mówiłem ci już, że sam nie wiem co czuję-spuścił głowę, ale po chwili ją uniósł- A Laura tam jest sama?
- Nie, no. Jasne
- Poważnie?
- Ross, przecież ona jest u rodziców. To jasne, że nie jest sama- przewróciła oczami
- Chodziło mi raczej, czy ma tam jakichś znajomych
- A skąd mam wiedzieć? Na pewno
- Nie ułatwiasz
- Ross, skąd te dziwne pyta.. chwila, moment. Ty jesteś zazdrosny?- uśmiechnęła się
- No coś ty. O co niby mam być zazdrosny? O to, że Laura wyjechała na drugi koniec kraju i mogła tam poznać jakiegoś innego faceta, w którym się zakocha?- zacisnął pięści i popatrzył na Alex
- To twoje słowa. Nie moje- rudowłosa wzniosła ręce w geście obrony
- Dobra. Może i trochę jestem zazdrosny, ale nie rozumiem, dlaczego?
- Daj sobie w końcu powiedzieć, że podoba ci się Laura i przestań ją traktować jak kolejną laskę do zaliczenia, a w zamian zacznij o nią walczyć- wstała i zaczęła otrzepywać się z piachu
- Może i masz rację
- Przede wszystkim musisz skończyć z głupimi odzywkami- rzuciła zakładając na siebie bluzę
- Co ty robisz?- spytał
- Zakładam bluzę. Zimno mi
- A tak ładnie było ci w tym podkoszulku
- Nie, no. Ross, naprawdę? Co ja ci przed chwilą mówiłam o tego typu odzywkach?- westchnęła
- Sorki, mała. Odzywki zostają- zaśmiał się
- Ugh. Jeszcze powiedz mi, że ładniej byłoby mi bez tego podkoszulka
- No, popatrz. Nawet nie musiałem tego mówić- uśmiech nie schodził mu z twarzy
- Ogarnij się, człowieku. Z moją przyjaciółką ci to nie przejdzie- popchnęła go lekko, ale po chwili zauważyła jak rzednie mu mina
- Hej, co jest?
- Słuchaj, spytam wprost. Znasz adres Laury?
- Niby skąd jak ja nigdy nie byłam w Nowym Jorku- zaśmiała się, ale po chwili
spoważniała- Ross, co ty planujesz zrobić?
- Nie wytrzymam bez niej, jasne? Muszę ją zobaczyć. Planuję lecieć do Nowego Jorku.

------------------------------
Heeja. To dzisiaj na tyle:)
Jak zauważyliście dodałam nową postać. Jest nim kolejny kolega Laury za czasów licealnych o imieniu Kyle Falconer. Za niedługo spożądzę listę bohaterów. Piszcie co sądzicie o Kyle'u. Z końcówki rozdziału wynika też, że Ross planuje lecieć do Laury, a dokładniej mówiąc, po nią. Musiałam wprowadzić taką scenę, bo w końcu Raury nie wolno rozdzielać na zbyt długo, no ale czy nasza Laurencja zgodzi się wrócić to już inna postać rzeczy. Dobra, koniec na dzisiaj. Byee .xd